czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 151.

- To nie jest żart, rozumiesz? - powiedział zdenerwowany Josh.
- No i po chuj wam kolejne dziecko? Christian wam nie wystarczy? - zapytałam. Zdziwieni spojrzeli na mnie.
- Jak ty się wyrażasz? - zapytał.
- Nie chcę Cię widzieć. Idź do siebie. Natychmiast! - krzyknęła na mnie. Wstałam z krzesła i poszłam do swojej sypialni. Akurat zadzwonił telefon. Podeszłam do komody i wzięłam go do ręki. Od razu odebrałam.
- Zaraz u Ciebie będę. - powiedział i rozłączył się. Byłam zdziwiona. Odłożyłam telefon na miejsce i skorzystałam z toalety. Poprawiłam makijaż i uczesałam włosy. Gdy wróciłam do pokoju, na łóżku siedział mój Loczek. Z uśmiechem na twarzy, podeszłam do niego i pocałowałam go namiętnie.
- Przepraszam, że nie odebrałem Cię ze szkoły.
- Przecież nic się nie stało. - odpowiedziałam, siadając mu na kolanach.
- Nie widziałaś się z nim, prawda?
- Widziałam.
- Jak to? Gdzie, kurwa?
- Był pod szkołą.
- Zrobił Ci coś? Zabiję tego skurwiela. - zdenerwowany, posadził mnie na łóżku i wstał po czym podszedł do okna.
- Nie. Nic nie nie zrobił. Spokojnie. - odparłam, podchodząc do niego.
- Jak mam być spokojny? Przecież on mógł cię znowu skrzywdzić.
- Ale tego nie zrobił, więc nie denerwuj się tak. - położyłam dłoń na jego plecach.
- Muszę zapalić. - powiedział wyciągając paczkę papierosów z kieszeni bluzy. Wyciągnął jednego szluga i włożył go do ust po czym odpalił.

2 miesiące później
Obudziłam się przed dwunastą. Dzisiaj sobota i za oknem piękna pogoda, ale jakoś źle się czułam. Dwa tygodnie temu powinnam dostać okres, ale nadal nic. Powoli zaczynałam się denerwować. Dzisiaj miałam nigdzie nie wychodzić, ale jednak muszę iść do apteki. Na samą myśl o ciąży robiło mi się nie dobrze. Szybko wbiegłam do łazienki. Zdążyłam. Zaczęłam wymiotować. 
- Kurwa.. - powiedziałam po chwili. Przemyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. - Co się ze mną dzieje? - zadałam sobie pytanie, marszcząc czoło. Musiałam jak najszybciej dowiedzieć się czy na 100% jestem w ciąży.
Szybko zrobiłam makijaż i ubrałam się. 
Wyszłam z mieszkania, nawet nie jedząc śniadania. W aptece byłam już po dziesięciu minutach. 
- Poproszę test ciążowy. - powiedziałam do młodej kobiety. Zdziwiona spojrzała na mnie. Posłałam jej sztuczny uśmiech. Gdy podała mi test, szybko go schowałam do torebki i zapłaciłam. Przez całą drogę do domu, myślałam o tym jaki wyjdzie wynik. Musiałam poinformować Harry'ego o tym. Wybrałam jego numer. Odebrał dopiero po czwartym sygnale.
- Muszę zrobić test ciążowy. Chcę żebyś był przy mnie. - powiedziałam szybko. Zapadła cisza. Słyszałam tylko jego oddech. - Harry.. 
- Test ciążowy? - zapytał zdziwiony.
- Tak. - odpowiedziałam. - Mogę przyjść do Ciebie?
- Oczywiście. Gdzie jesteś?
- Niedaleko. Za 2 minuty będę. - odparłam i zakończyłam połączenie. 

Kilka minut później.
Trzymam test w dłoni i czekam na wynik. Kiedy pojawiła się jedna kreska, spojrzałam na chłopaka.
- Co to znaczy? - zapytał. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam  na opakowanie.
- Nie jestem w ciąży. - odpowiedziałam po chwili, a uśmiech na naszych twarzach pojawił się automatycznie.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - powiedział po czym pocałował mnie namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek, a test rzuciłam na podłogę. Usiadłam na nim okrakiem. Dłonie wsunęłam pod jego koszulkę.
- Harry.. - usłyszeliśmy głos jego mamy. Kobieta weszła do pokoju i spojrzała nanas
- Co się stało? - zapytał chłopak unosząc głowę.
- Miałeś mnie zwieźć na lotnisko. - powiedziała. Zeszłam z chłopaka i usiadłam na łóżku.
- Zapomniałem. Zaraz zejdę na dół. - odparł. Kobieta posłała nam uśmiech i wyszła z pokoju.
- To ja już pójdę. - wstałam i spojrzałam na niego.
- Nigdzie nie idziesz. Pojedziesz ze mną odwieźć mamę. - złapał mnie za rękę po czym przyciągnął do siebie. Dłonie zsunął na moje pośladki. Złapałam go za podbródek po czym nachyliłam się i pocałowałam go delikatnie w usta.  - Chodź, bo będzie zła. - powiedział. Wstał z łóżka. Zeszliśmy do salonu, gdzie czekała już na nas blondynka. Harry wziął walizki i zaniósł je do samochodu.


Ten sam dzień. - wieczór.
Najedzona leżę na łóżku i patrzę w sufit. Josh już zdążył mnie zdenerwować. Zupełnie nie wiem o co mu chodzi. Mam ochotę mu porządnie pocisnąć, bo już naprawdę zaczyna działać mi na nerwach. Gdybym tylko mogła znowu wprowadzić się do tego domu, ale nie.. Bo przecież jestem nieodpowiedzialna. Pierdolę ich wszystkich. Mam tego serdecznie dosyć. Wstałam z łóżka i zbiegłam na dół.
- Daj mi klucze od mieszkania. - powiedziałam podchodząc do mężczyzny. Zdziwiony spojrzał na mnie.
- Ty chyba śmieszna jesteś. - odpowiedział.
- Jesteś tego pewien? - zapytałam łapiąc go za krocze. Delikatnie masowałam jego członka, który pod wpływem mojego dotyku robił się twardy. Przygryzł wargę. W ogóle nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Daj mi te kluczyki. - szepnęłam mu do ucha, a dłoń nadal trzymałam na jego kroczu.  Odsunął się.
- Nie dam ci ich! Mama coś ci powiedziała. - odparł znikając za drzwiami.
- Jesteś pierdolonym dupkiem! - krzyknęłam wbiegając na piętro do swojego pokoju.

Na powrót dodaję krótki rozdział! Chcę po prostu sprawdzić czy ktoś jeszcze będzie czytał. Jeśli nie będzie komentarzy, to znaczy, że muszę skończyć z pisaniem na zawsze. :)

aniołki najwspanialsze.

Layout by Yassmine