niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 161.

Rączki wsunęłam pod jego koszulkę. Na chwilę zatrzymał oddech. Odchylił głowę od tyłu. Delikatnie zaczęłam całować go po szyi. Co chwilę zatrzymywałam się i zaczynałam ssać jego skórę. Zrobiłam kilka malinek, które po chwili pocałowałam. Chłopak odwrócił się w moją stronę. Położył się na mnie. Zaśmiałam się cicho. Gdy nachylił się nade mną zaczęłam całować go po obojczykach na, których również zrobiłam malinki.
- Nie ładnie. - powiedział patrząc prosto w moje zmęczone oczy.
- Przepraszam. - powiedziałam cicho. Wysunęłam dolną wargę do przodu, którą od razu złapał zębami. Delikatnie zaczął ją ssać.
- Mam na Ciebie ochotę. Mógłbym robić to z tobą kilka razy dziennie. Jesteś taka seksowna. Nigdy nikogo tak nie kochałem jak Ciebie. - szepnął pomiędzy pocałunkami. Podobało mi się to.
- To w czym problem kochanie? - zapytałam. Na chwilę przerwał całowanie mnie po szyi. Spojrzał na mnie.
- Chcesz tego? - zapytał.
- Ja tego pragnę. - szepnęłam.

Obudziłem się wcześnie rano. Od tygodnia tak wstaję. Nagi poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Ręcznik owinąłem w pasie i wróciłem do swojego pokoju. Z szafy wyjąłem dres i luźną koszulkę. Ubrałem się i po cichu zbiegłem na dół. Ubrałem sportowe buty i wyszedłem.
Truchcikiem biegłem po wyznaczonej trasie.
Prawdę mówiąc nie wiem co wzięło mnie na bieganie. Dzięki temu przez cały dzień czułem się lepiej i miałem ochotę na wszystko. Do pracy miałem jeszcze 2 godziny. Gdy byłem w parku, zrobiłem krótką rozgrzewkę. Gdy skończyłem, rozejrzałem się dookoła. Było tak spokojnie i cicho. Liście spadały z drzewa. Nigdy nie lubiłem jesieni, ale poranek dzisiaj wyglądał naprawdę pięknie.
Powoli zacząłem biec do domu. Na miejscu byłem po 20 minutach. Wszedłem do środka. Światło w kuchni było zapalone. Było to dziwne. Zajrzałem do środka. Mama stała przy oknie i rozmawiała z kimś przez telefon. Zaciekawiony podsłuchałem rozmowę.
- Jak to chcesz wrócić? Nie możesz.... Harry ciągle myśli, że nie żyjesz.. Nawet mnie nie denerwuj. Masz nie wracać. Nie.. Nie. Rozumiesz? - mówiła, a ja zamurowany stałem i nie mogłem się ruszyć. Z kim ona rozmawia? Cofnąłem się do tyłu. Uderzyłem w coś. - Kurwa. - pomyślałem. Wzrok zdziwionej mamy znalazł się na mnie. - Muszę kończyć. - powiedziała i rozłączyła się.
- Nie przeszkadzaj sobie. - powiedziałem idąc w stronę schodów.
- Harry, kochanie zaczekaj! - powiedziała idąc za mną. Zatrzymałem się. Tak bardzo chciałem żeby mi to wyjaśniła. - Wyjaśnię ci to wszystko. Tylko proszę Cię, usiądź. - powiedziała. Zrobiłem tak jak mi kazała. Usiadłem na kanapie w salonie i patrzyłem na nią. W ogóle nie spuszczałem z niej wzroku.
- Mój ojciec żyje? - zapytałem. Westchnęła. Przez chwilę siedzieliśmy w całkowitej ciszy. Słyszałem jak poruszały się wskazówki zegara.
- Tak. Twój ojciec żyje. - odpowiedziała po jakimś czasie. Z jednej strony cieszyłem się, że żyje, a z drugiej byłem na nią zły, że przez tyle lat mnie okłamywała.
- Więc dlaczego tyle lat żyłem w kłamstwie? Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? - zapytałem.
- Twój ojciec zostawił nas jak ty i Ashley byliście mali. Prosił mnie żebym wam powiedziała, że zginął w wypadku. - odpowiedziała.
- Przez ten cały czas miałaś z nim kontakt? Dlaczego nas zostawił?
- Byliśmy młodzi, gdy się urodziłeś. Rok później urodziła się Ashley i wtedy zaczął się koszmar. Byłam bita przez jego własną matkę. On nie mógł nic zrobić. Nadal był na ich utrzymaniu. Powiedzieli mu, że jeśli mnie nie zostawi, to nie ma na co liczyć. I tak też zrobił. Nie mam mu złego za to. Do tej pory nikogo nie miał. Codziennie się odzywał. Codziennie dzwonił i mówił, że do nas wróci, ale ja uważałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie, to jak nigdy się już nie pojawi w naszym życiu. I dzisiaj właśnie zadzwonił, że jest już w Irlandii i przyjdzie tu. - wyjaśniła mi wszystko. Uśmiechnąłem się delikatnie. Byłem szczęśliwy, że mam ojca. Wstałem patrząc na matkę. Gdy wstała podszedłem do niej i mocno wtuliłem ją w siebie.
- Chcę go poznać. - powiedziałem odsuwając się do niej. Patrzyła na mnie zdziwiona..
- Nie jesteś zły? - zapytała.
- Trochę, ale rozumiem to. Sam na waszym miejscu powiedziałbym tak dzieciakom.. - rzuciłem.
- Proszę Cię, przestań Harry. - powiedziała.
- Muszę iść wziąć prysznic, bo niedługo do pracy wychodzę. - poinformowałem ją i wszedłem na górę. Zajrzałem do sypialni.
Valerie nadal spała. Podszedłem do niej. Przez chwilę patrzyłem na nią. Wyglądała pięknie. Chciałem dotknąć jej policzka, ale wycofałem się. Bałem się, że ją obudzę. Po cichu podszedłem do szafki. Wyjąłem czarne spodnie oraz pierwszą lepszą koszulkę i poszedłem do łazienki. Rozebrałem się do naga i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem wodę. Zamknąłem oczy i pozwoliłem ciepłym strumieniom spływać po moim ciele. Moje myśli ciągle uciekały do rozmowy z mamą. Nie mogłem w to uwierzyć. Byłem szczęśliwy. Tak bardzo chciałem go poznać, ale jeszcze wtedy nie wiedziałem co się wydarzy.

Obudziłam się i od razu spojrzałam na zegarek. Była godzina 9:45. Rozejrzałam się po ponurym pokoju. Strasznie bolała mnie głowa. Spojrzałam na szafkę nocną na, której leżała tabletka przeciwbólowa i woda. Uśmiechnęłam się do siebie. Mój Loczek pomyślał o mnie. Powoli usiadłam na brzegu łóżka i zmarszczyłam czoło. Ból był nie do zniesienia. Szybko połknęłam tabletkę, którą od razu popiłam wodą. Naga wyszłam z pokoju i przebiegłam przez korytarz do łazienki, która na całe szczęście znajdowała się obok. W domu panował całkowity spokój. Zamknęłam się w łazience i spojrzałam w lustro. Wyglądałam koszmarnie. Umyłam się. Owinęłam się w ręcznik. Stanęłam przed lustrem. Na szafce leżały kosmetyki Ashley. Pożyczyłam je. Zrobiłam delikatny makijaż i w samym ręczniku wróciłam do pokoju Harry'ego. Za krześle leżały czyste ubrania. Przejrzałam je. Zapewne były Ashley. Zawsze, gdy zostałam u niego na noc, to pożyczał od Ash ubrania dla mnie, a że dziewczyny teraz nie ma, to zapewne wziął je bez pytania.

Ubrałam się i jeszcze chwilę poleżałam. Po godzinie wreszcie przestała boleć mnie głowa. Przed 11 zeszłam na dół. W domu nikogo nie było. Weszłam do kuchni, gdzie czekało na mnie śniadanie i liścik od Harry'ego. Podeszłam bliżej i wzięłam małą karteczkę do ręki.

Kochanie tak słodko spałaś, że aż nawet nie chciałem budzić cię do szkoły! Mam nadzieję, że czujesz się dobrze i, że znalazłaś tabletkę, którą ci zostawiłem. Do wieczora zostań u mnie w domu. Około 19 wrócę i wynagrodzę ci to, że tyle musiałaś na mnie czekać. Zrobiłem ci śniadanie.
Kocham Cię. Twój, Harry. <3

Czytając to co napisał mi Loczek, uśmiechałam się sama do siebie. To było cholernie słodkie. Nie pamiętam czy kiedykolwiek zostawił mi taką wiadomość. Na stole leżał talerz z kanapkami. Szybko zrobiłam herbatę i usiadłam do stołu. Odkryłam talerz i przysunęłam go do siebie. Powoli zjadłam kanapki. Upiłam ostatniego łyka herbaty. Rozsiadłam się wygodnie na krześle i delikatnie zaczęłam pasować brzuch. 

Gdy odłożyłam talerz do zlewu, rozległo się pukanie do drzwi. Zdziwiona poszłam je otworzyć. Stał w nich mężczyzna. Miał około 40 lat. Miał na sobie czarne spodnie i białą podkoszulkę oraz jakiś płaszcz. Wszystko połączone razem, wyglądało na nim bardzo dobrze.
- Przepraszam bardzo, ale kim Pan jest? - zapytałam.
- Nazywam się Rob Styles i jestem ojcem Harry'ego oraz Ashley. - odpowiedział. - A Pani, to kto? - zapytał. Zamurowana wpatrywałam się w niego. Ojciec? Jak to ojciec? Przecież z tego co wiem, to on nie żyję.
- Ja.. ja.. Jestem dziewczyną Harry'ego. - odpowiedziałam wreszcie. Zaśmiał się.
- Czy jest ktoś w domu oprócz ciebie? - zapytał.
- Nie. - odpowiedziałam oschle. Znowu się zaśmiał. Ogólnie przez cały czas dziwnie mierzył mnie wzrokiem. Czułam się skrępowana. 
- W takim razie przyjdę wieczorem, gdy ktoś będzie już w domu. - powiedział. Odwrócił się na pięcie i poszedł do samochodu. Zamknęłam drzwi. 
- Kurwa, co to wszystko miało znaczyć? - zadałam sama sobie to pytanie i poszłam do pokoju swojego chłopaka. 
W pokoju był straszny bałagan. Na podłodze pełno ciuchów, papierki na szafkach i brudne naczynia. Od razu wzięłam się za sprzątanie. Dzięki temu czas szybciej mi zleciał. Gdy skończyłam położyłam się na łóżku i wzięłam do reki telefon. Odczytałam wiadomość od Josh'a.

Dlaczego znowu nie ma Cię w szkole?
Tak. Najlepiej nie odpisywać. 
Zobaczysz Valerie, że matka o wszystkim się dowie i wrócisz do domu. 

Po przeczytaniu treści wiadomości, zaśmiałam się. Jak on może się tak zachowywać? Mam gdzieś, to czy chodzę do szkoły czy nie. Co go w ogóle to interesuje? To przecież tylko i wyłącznie moja sprawa. Poza tym rano się źle czułam, więc napiszę sobie usprawiedliwienie. 

Ten sam dzień - godzina 18:50

Ciągle siedziałam w pokoju chłopaka. W ogóle z niego nie wychodziłam. Tylko co do łazienki. 
Gdy ułożyłam się wygodnie na łóżku, ktoś wszedł do pokoju. Odwróciłam się w stronę drzwi. Stał w nich Harry. Uśmiechnęłam się i rozłączyłam ręce. Chłopak od razu położył się na mnie. Przytuliłam go. Wtulił się w moją szyję.
- Cholernie za tobą tęskniłem, księżniczko. - powiedział całując mnie w szyję. Zaśmiałam się. Dreszcze przeszły po całym moim ciele. Podniecało mnie to.
- Ja za tobą też. - odpowiedziałam. - Dziękuję za śniadanie. - dodałam. Położył się obok i spojrzał prosto w moje oczy. Nasze twarze dzieliły milimetry. - Ktoś był dzisiaj tutaj. Przedstawił się jako Rob Styles. Powiedział, że jest Twoim ojcem. - powiedziała, gdy zapanowała cisza.


Chcesz wiedzieć co będzie dalej? Wystarczy zostawić komentarz pod tym rozdziałem!
Serdecznie chciałabym w ogóle podziękować za wszystkie komentarze! Jesteście cudowni!
piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 160.

Nie wiem ile czasu minęło od odejścia Harry'ego. Zamknęłam się w domu i nigdzie nie wychodzę od.. Właściwie nie wiem o jakiego czasu. Mam gdzieś, to pieprzone życie. Co chwilę ktoś próbuje się ze mną skontaktować, ale mam to zupełnie gdzieś. Wyłączyłam telefon, pozamykałam wszystkie drzwi i zasłoniłam okna. Nawet nie wiem, która godzina, nie wiem jak dzisiaj dzień tygodnia. Westchnęłam, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Niepewnie przekręciłam kluczyk i złapałam za klamkę. W drzwiach stał Harry. Zszokowana patrzyłam na niego. Łzy spłynęły po moich policzkach. Wyglądał tak pięknie. Miał na sobie czarne spodnie i białą podkoszulkę. Loki były w całkowitym nieładzie. W dłoni trzymał bukiet czerwonych róż. Nie mogłam spuścić z niego wzroku.
- Cześć, Val. - odezwał się. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Ciągle tylko stałam i patrzyłam na niego. Zrobił krok do przodu. Zbliżył się do mnie, a wtedy poczułam zapach jego perfum. - Przyszedłem z Tobą porozmawiać. - dodał po chwili.
- Ooo.. Ok. - odpowiedziałam odsuwając się. Dał mi bukiet róż i wszedł do środka. Zamknęłam za nim drzwi. Usiedliśmy na kanapie. - Tak, więc o czym chcesz ze mną porozmawiać? - zapytałam nie spuszczając z niego wzroku.
- Minęły 2 miesiące odkąd nie mieszkamy razem. Wiem, że bardzo dużo razy do mnie przychodziłaś, dzwoniłaś i pisałaś. Niestety nie chciałem mieć z tobą więcej kontaktu, ale przez ostatnie dni dużo myślałem o tym wszystkim. Kocham Cię i nie mogę żyć bez ciebie, ale jeśli chcesz żebyśmy byli razem, to musisz skończyć całkowicie z Josh'em. Nie chcę żebyście się spotykali. Rozumiem w szkole, to tak, ale chodzi mi tu o spotkania sam na sam. - powiedział. Siedziałam i uważnie mu się przyglądałam.
- Naprawdę? Naprawdę wrócisz do mnie? - zapytałam. Nie mogłam w to uwierzyć. Kąciki moich ust uniosły się w delikatny uśmiech.
- Tak, naprawdę. - odpowiedział po czym wstał. Szczęśliwa rzuciłam mu się na szyję. Chłopak od razu objął mnie i przyciągnął bardziej do siebie.
- Nie wierzę. Naprawdę nie wierzę, że to się dzieję. - powiedziałam. Odsunął się ode mnie i spojrzał prosto w moje oczy.
- Mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Idź weź prysznic, ubierz się i dopiero wtedy zabiorę cię tam. - powiedział.
Posłuchałam go. Z sypialni wzięłam czystą bieliznę oraz czyste ciuchy i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic.
Gdy wyszłam z kabiny, od razu wytarłam swoje mokre ciało. Założyłam na siebie czyste ciuchy. Umyłam jeszcze szybko zęby. Wysuszyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż.
Po kilku minutach wyszłam z łazienki i podeszłam do chłopaka. Spojrzał na mnie.
- Bardzo ładnie wyglądasz. - powiedział.
- Dziękuję. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.  Wyszliśmy z mieszkania i wsiedliśmy do samochodu. Czułam się dziwnie w jego towarzystwie. To pewnie przez to nasze rozstanie, które trwało najdłużej. Krępowałam się w chwilach, w których wiem, że nigdy bym tego nie zrobiła i nigdy bym się tak nie czuła.
- Gdzie w ogóle jedziemy? - zapytałam patrząc na niego. Chłopak również na mnie spojrzał i uśmiechnął się po czym swoją dłoń położył na moim udzie.
- To taka mała niespodzianka. - odpowiedział.
- Nie lubię niespodzianek. - powiedziałam wpatrując się w boczną szybę.
- Ta na pewno niespodzianka Ci się spodoba. - powiedział. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Zaparkował samochód przed domem, który jeszcze kilka tygodni był na sprzedasz.
- Nie rozumiem. Możesz mi wyjaśnić o co chodzi ? - zapytałam, gdy szliśmy w stronę wielkiego domu. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Dostałem ten dom od mamy. Na początku pomyślałem, że przesadza, ale powiedziała, że to najwyższy czas na własne mieszkanie. Nie chce żebyśmy mieszkali w takim małym domu, jak mieszkaliśmy wcześniej.. Dlatego też kupiła ten dom. Dobrze wiem, że ci się podobał. Dużo jej o nim mówiłem. - wyjaśnił mi wszystko. Uśmiechnęłam się.
- I chcesz żebym zamieszkała w nim z tobą? - zapytała.
- Tak, właśnie. - odpowiedział. - Daj rękę. - powiedział. Posłusznie wyciągnęłam rękę w jego stronę. Daj mi kluczę od mieszkania z breloczkiem w kształcie serduszka na, którym widniał napisał "Valerie i Harry". Uśmiechnęłam się. Nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Loczek otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą do środka. Rozejrzałam się po pięknym salonie.
- Ale tu pięknie. - powiedziałam odwracając się w jego stronę. Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Niósł mnie po schodach na górę. Weszliśmy do sypialni. Powoli położył mnie na łóżku.
- To nasza sypialnia. - powiedział. Była naprawdę piękna i duża. Chłopak położył się na mnie. Zaczął całować mnie po szyi. Odchyliłam głowę żeby miał lepszy dostęp. Pocałunkami zszedł na obojczyki. Zaśmiałam się. - Przeszkadza mi ta bluzka. - powiedział i przy mojej pomocy zdjął ją ze mnie. Byłam już tylko w staniku i spodniach. Zaczął całować mnie po piersiach. Uniosłam się, a on wtedy szybko odpiął stanik, który od razu rzucił na podłogę. Delikatnie wziął do ust mojego sutka i zaczął go ssać. Momentami go delikatnie gryzł. Podniecało mnie to. Przygryzłam dolną wargę.
- Chcę to zrobić z tobą w naszej nowej sypialni. - powiedział po czym zaśmiał się cicho. Odpiął rozporek od moich spodni i powoli zsunął je ze mnie razem z majtkami. Byłam całkowicie naga. Przyglądał mi się uważnie. Zdjął z siebie koszulkę i od razu zaczął rozpinać rozporek od swoich spodni. Zsunął je z siebie razem z bokserkami. Ponownie położył się na mnie. Najpierw zaczął namiętnie mnie całować. Dłońmi masował moje piersi. Delikatnie wszedł we mnie. Jęknęłam pomiędzy pocałunkami.
Poruszał się coraz szybciej. Wbiłam paznokcie w jego nagie plecy. Jęknął z bólu.
Było mi  tak cholernie dobrze. Tęskniłam za tym. W ogóle tęskniłam za całym Harry'm.
- Chcę cię pieprzyć codziennie. - szepnął pomiędzy pocałunkami. Zagryzłam jego dolną wargę. Jeszcze bardziej przyśpieszył ruchu. Poczułam, że zaraz dojdę.
- Harry.. - wypowiedziałam, gdy fala przyjemności przeszła po całym moim ciele. Zmęczona chłopak wyszedł ze mnie i upadł na mnie swoim ciałem. Czułam na szyi jego oddech. Delikatnie opuszkami palców jeździłam po jego plecach.
- Kocham Cię bardzo mocno, wiesz?
- Wiem, to. - powiedziałam. Położył się obok i musnął moje wargi.
- Już nigdy Cię nie opuszczę. - powiedział.
- Obiecujesz? - zapytałam patrząc prosto w jego oczy.
- Obiecuję Ci to, skarbie. - gdy odpowiedział, pocałowałam go namiętnie.
Godzinę później.
Siedzieliśmy w restauracji i jedliśmy już zamówienie, które przyniósł nam kelner.
- Smakuje? - zapytał. Spojrzałam na niego, a po chwili nabrałam na widelec trochę spaghetti. Przyłożyłam widelec do jego ust.
- I jak? - zapytałam.
- Bardzo dobre. - odpowiedział. Zaśmiałam się.
Po kilku minutach skończyliśmy jeść.
- Masz ochotę na jakiś deser? - zapytał.
- Nie.. Najadłam się już. - odpowiedziałam.
- No to chodźmy. - powiedział. Położył pieniądze na stoliku i podszedł do mnie. Złapał mnie za rękę. Wyszliśmy z restauracji. Wsiedliśmy do samochodu samochodu. i pojechaliśmy do mieszkania rodziców Harry'ego. - Mama się o ciebie ostatnio pytała. - powiedział, gdy weszliśmy do środka. Kobieta siedziała w salonie. Gdy tylko mnie zobaczyła od razu wstała i podeszła do mnie. Przytuliła mnie.
- Jak dobrze cię widzieć. - powiedziała, gdy odsunęła się ode mnie.
- Panią również. - odpowiedziałam.
- Może napijecie się herbatki? - zaproponowała.
- Oczywiście. - odpowiedział Harry. Usiedliśmy w salonie na kanapie, a kobieta zniknęła za drzwiami kuchni. Zostaliśmy sami. Spojrzał na mnie, a ja na jego.
- Kiedyś przelecę cię w tym salonie. - przybliżył się i szepnął mi do ucha. Zaśmiałam się.
- Proszę cię, przestań, - powiedziałam, a uśmiech z mojej twarzy nie znikał. Po kilku minutach kobieta wróciła do salonu. Postawiła herbaty na szklanym stoliczku i usiadła na przeciwko nas.
- Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że znowu jesteście razem. - powiedziała posyłając nas uśmiech. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Przez chwilę panowała cisza. Chłopak położył dłoń na moim udzie.
- My również się cieszymy. - odpowiedział.
- Pokazałeś Valerie nowy dom? - zapytała.
- Tak. - odparł.
- I jak Ci się podoba?
- Jest bardzo ładny. - odpowiedziałam posyłając jej uśmiech.
3 Godziny później.
Przez cały czas siedziałyśmy i rozmawiałyśmy. Harry'emu po kilku minutach już się nudziło i poszedł do siebie pograć.
- Może napijesz się drinka? - zaproponowała. Potwierdziłam. Szybko poszła do kuchni. Wróciła z dwoma drinkami.
- Proszę. - powiedziała podając mi jednego.
- Dziękuję bardzo. - odpowiedziałam.
Tak minęła kolejna godzina, a my piłyśmy już 4 drinka. Upiłam ostatniego łyka i odłożyłam szklankę na stolik.
- A wy co? - wchodząc do salonu, zapytał zdziwiony. Spojrzałam na niego i zaśmiałam się.
- Nic. - odpowiedziałam od razu.
- Chodź położysz się. - powiedział podchodząc do mnie. Wyciągnął ręce w moją stronę. Powoli wstałam i od razu potknęłam się.
- Kurdę. - powiedziałam. Chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Położył mnie na łóżku.
- Jak to się stało, że zaczęłyście pić? - zdziwiony zapytał, siadając na brzegu łóżka.
- Sama nie wiem. - odpowiedziałam wzruszając jednocześnie ramionami.
- Chciałem ten wieczór spędzić z tobą. - powiedział spuszczając głowę w dół. Z ledwością usiadłam za nim. Objęłam go od tyłu.


Co sądzicie o nowym rozdziale? Jakieś pomysły na następne? Myślę nad nowym nauczycielem od matematyki. Co o tym pomyśle sądzicie? Każdy pomysł przemyślę. :)
czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 159.

- Spotkaliśmy się kilka razy.. Ale to całkiem przypadkowo. - odpowiedziałam.
- Jasne.. Przypadkowa. Tak samo jak ja przypadkowo przeleciałem twoją matkę. - powiedział zdenerwowany i wyszedł. Trzasnął drzwiami. Załamana upadłam na łóżko. Przez chwilę siedziałam wpatrzona w jedno miejsce. Łzy spływały po mojej twarzy. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Jak on w ogóle mógł to zrobić? Myślałam, że wszystko już między nami dobrze. Przecież niby wyjaśniliśmy sobie wszystko.
Kilka godzin później.
Ubrałam się w czyste ciuchy i wyszłam z domu. Przeglądając wiadomości w telefonie, wolnym krokiem szłam do mamy. Byłam ciekawa o czym chce ze mną porozmawiać. Minęło kilka minut i byłam już na miejscu. Od razu weszłam do środka. Kobieta siedziała z Josh'em w salonie. Oboje spojrzeli na mnie.
- O czym chcesz porozmawiać? - zapytałam siadając na przeciwko nich. W ogóle nie spuszczali ze mnie wzroku.
- Bardzo się cieszę, że wreszcie po tygodniu zdecydowałaś się przyjść. - zaczęła. - Z Josh'em jeszcze o tym nie rozmawiałam, ponieważ czekałam na Ciebie. Chcę to usłyszeć od was. - dodała.
- Jaśniej nie możesz? - rzuciłam krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zerknęłam na mężczyznę, który również na mnie patrzył. Jego wyraz twarzy był dziwny.
- Łączy was coś? - zapytała. Moje serce zaczęło szybciej bić. Zaczęłam się denerwować. Nie wiem dlaczego.
- W tym momencie chyba sobie żartujesz? - powiedziałam śmiejąc się. Patrzyła na mnie pytająco.
- Uspokój się. - powiedziała oschle.
- Nie. Nic nas nie łączy. - odpowiedziałam. - Skąd w ogóle to pytanie? - od razu zapytałam.
- Nie ważne.. - odpowiedziała. - A ty Josh co masz mi dopowiedzenia? - zapytała, patrząc na niego.
- Mnie i Val nic nie łączy. - powiedział  po czym wstał i opuścił salon. Również wstałam kierując się w stronę drzwi. Złapałam za klamkę, gdy przypomniało mi się co powiedział Harry. Odwróciłam się na pięcie.
- Jak się ruchało z Harry'm? - powiedziałam to tak głośno, że aż usłyszał to Josh, który od razu pojawił się w salonie. Kobieta zaczęła się denerwować. Jej wzrok błądził po całym pomieszczeniu.  - Jesteś skończona.. - krzyknęłam i wyszłam. Brunet wybiegł za mną.
- Valerie, zaczekaj! - krzyknął. Zatrzymałam się. Podbiegł do mnie. Spojrzał prosto w moje oczy.
- Co to miało znaczyć? - zapytał.
- Jak to co? Po prostu się zapytałam jak było. - odpowiedziałam. Zszokowany patrzył na mnie. Nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą usłyszał.
- Ale... Ale skąd ty to wiesz? - zapytał.
- Powiedział mi dzisiaj. - odpowiedziałam.
- Nie.. Ja w to nie wierzę.
- Jednak musisz w to uwierzyć, bo to prawda.
- Kiedy on Ci to powiedział?
- Dzisiaj.
- Ale ze złości czy co?
- Tak. - odpowiedziałam. I wtedy zrozumiałam, że mógł, to powiedzieć tylko po to żeby mnie zdenerwować. Przecież byłoby to dziwne jakby się z nią naprawdę przespał.. Ale też może być to prawda. Wtedy, gdy czułam jej perfumy na jego szyi. Sama już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. - Wybacz, ale muszę iść zrobić zakupy. - powiedziałam.
- Poczekaj.. Pojadę z Tobą. Nie chcę jej widzieć. - powiedział podchodząc do samochodu. Westchnęłam i poszłam za nim. Zajęłam miejsce pasażera.
Dwie godziny później.
Śmiejąc się weszłam do mieszkania z kilkoma reklamówkami zakupów, które były cholernie ciężkie. Za mną wszedł Josh. Położył zakupy w kuchni i spojrzał na mnie, wkładającą produkty do lodówki.
- Pomóc Ci? - zapytał podchodząc do mnie. Od razu objął mnie od tyłu i przysunął się tak blisko, że czułam na swojej pupie jego twarde i nabrzmiałe przyrodzenie. Kontynuując czynność, zaśmiałam się. Dłonie wsunął pod moją koszulkę. Odwróciłam się w jego stronę. Ręce zawiesiłam na jego szyi i spojrzałam prosto w jego zielone oczy.
- Dlaczego nie możemy być razem? - szepnął mi do ucha po czym delikatnie przygryzł jego płatek.
- Proszę Cię, przestań. - powiedziałam odsuwając się od razu. Spuścił wzrok.
- Przepraszam jeśli powiedziałem coś nie tak. - rzucił smutny i zaczął iść w stronę drzwi.
- Zaczekaj. - powiedziała. Zatrzymał się. - Spokojnie. Nic się przecież nie stało. - dodałam.
- Muszę już iść. - rzucił oschle i wyszedł. Zostałam sama. Ponownie zaczęłam rozpakowywać zakupy. Tym razem mój humor nie był już taki sam jak wcześniej. Szybko skończyłam i poszłam łazienki. Wstawiłam pranie, a gdy wróciłam do salonu, Harry już siedział na kanapie. Nawet nie słyszałam jak wchodzi. Usiadłam obok niego. Nie spojrzał na mnie. Siedział wpatrzony w telewizor.
- Możemy porozmawiać? - zapytałam. Zero reakcji. Zdenerwowana zabrałam mu pilota i wyłączyłam telewizor. - Nie zachowuj się jak dziecko, tylko normalnie ze mną porozmawiaj.
- O czym chcesz rozmawiać? - zapytał. Jego wzrok znalazł się na mnie.
- O tym co powiedziałeś kilka godzin temu zdenerwowany. - odpowiedziałam na jego pytanie.
- O czym tu rozmawiać? Jednorazowy wieczór. - odpowiedział bez żadnych emocji. Co jest kurwa grane? Dlaczego on tak obojętnie ze mną rozmawia? Dopiero teraz czuję, że powoli zaczyna mieć mnie w dupie. Już się nie stara.
- O czym ty mówisz? Czyli to prawda? - patrzyłam na niego.
- Tak, to prawda. Przeleciałem twoją matkę, gdy jej mąż ruchał moją dziewczynę. - powiedział tak szybko, że zajęło mi chwilę na ponowne przetworzenie słów.
- Czy ja dobrze słyszałam? O co ci chodzi? Dlaczego tak się zachowujesz? - zapytałam. Ponownie spojrzał na mnie. Jego źrenice były poszerzone, a oczy czerwone. - Czy ty znowu? - nie dokończyłam. Od razu mi przerwał.
- Tak.. Znowu ćpam. Czy to właśnie chciałaś usłyszeć? - zapytał.
- Dlaczego? Powiedz mi kurwa dlaczego?
- Niszczysz mnie dziewczyno. Ciągle się kurwa staram, a ty co? Mimo tego, że coś jest z twojej winy, to i tak latam i przepraszam Cię jak pojebany. Czy ty tego nie widzisz, że robisz ze mną co chcesz? Ruchasz się z Josh'em, ale co ja mam już do tego? Nic... Dobrze wiem, że ze sobą sypiacie, ale po co mam ci to mówić i prosić cię żebyś tego nie robiła, skoro i tak to się nie zmieni? Wybacz, ale dłużej już tak nie mogę. Nie wytrzymuję tego. Zjebałaś mnie psychicznie. Kurwa przepraszam za wszystkie krzywdy, które ci wyrządziłem. Prawda jest taka, że nigdy nie spałem z Kornelią. Wszystko zostało wymyślone. Wiem, że odczytałaś od niej sms'a. Dlatego właściwie mi wybaczyłaś. Przepraszam, że na początku znajomości wyrządziłem ci tyle krzywd. Nie wiem dlaczego taki byłem, ale uwierz, że czuję się teraz jak śmieć, który już nigdy nie będzie żył normalnie. Wyprowadzam się. Zostawiam Cię samą. Teraz możesz być szczęśliwa z Josh'em. Nie przeszkadzam. - powiedział, a łzy spływały po jego twarzy. Zniknął za drzwiami sypialni, a ja zamurowana tym co powiedział, patrzyłam w okno.
Minęło kilka minut, a chłopak wyszedł z domu. Zabrał wszystkie swoje rzeczy. Prosiłam go żeby został. Tak bardzo było mi głupio z tego wszystkiego. On o wszystkim wiedział. Czułam się jak szmata. Dopiero teraz.. Dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo mi na nim zależy i jak bardzo go kocham.
Kilka tygodni później.
Codziennie na lekcjach siedzę rozkojarzona co zauważyło już kilka nauczycieli, w tym Josh, który kazał zostać mi po zajęciach. Tak też zrobiłam. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, wyszłam z klasy i poszłam do Josh'a, który akurat miał wolne okienko i siedział u siebie. Podeszłam do biurka.
- Chciałeś, więc przyszłam. - powiedziała, a wtedy spojrzał na mnie.
- Bardzo się cieszę. - powiedział. - Chcę z tobą porozmawiać. Usiądź. - zrobiłam to co mi kazał. Wzięłam krzesło, które położyłam obok niego i usiadłam.
- Możesz mi wreszcie powiedzieć co się z tobą dzieje? Dlaczego nie odbierasz telefonu? Dlaczego nie odpisujesz? Dlaczego nie uważasz na lekcjach? Ciągle jakiś nauczyciel się na ciebie skarży. - powiedział.
- Nie chcę o tym rozmawiać. - odpowiedziałam. - Już mogę iść? - zapytałam.
- Dzisiaj wieczorem do Ciebie przyjadę i wtedy sobie porozmawiamy. - powiedział, gdy do sali wszedł dyrektor. Nawet go nie słyszałam. Wstałam po czym odstawiłam krzesło na miejsce i ruszając w stronę drzwi, usłyszałam głos dyrektora.
- Ja właściwie przyszedłem po Valerie. - powiedział. Zamurowana, zatrzymałam się. Odwróciłam się do niego.
- Ze mną? - zapytałam zdziwiona.
- Tak z tobą. - odparł.
- Przepraszam czy mogę być przy rozmowie? - zapytał Josh. Dyrektor spojrzał na niego.
- Nie. Chcę porozmawiać z Valerie w cztery oczy. - odpowiedział. Wyszliśmy z sali.
Kilka minut później.
Zdenerwowana wyszłam z gabinetu dyrektora i od razu skierowałam się w stronę wyjścia.
- Val. - usłyszałam głos Katherine. Odwróciłam się. Przyjaciółka podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Nie miałam na nic ochoty. Posłałam jej sztuczny uśmiech, gdy tylko przestała mnie dusić swoim uściskiem. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę. - dodała.
- Wzajemnie. - odpowiedziałam.
- Co ty taka bez humoru? - zapytała. Wyszłyśmy ze szkoły. Wolnym krokiem szłyśmy w stronę jej mieszkania.
- Zdaje Ci się. Po prostu jestem zmęczona. - odpowiedziałam.
- A jak z Harry'm? Wszystko już w porządku? - nie spodziewałam się tego pytania. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Poczułam się jakoś dziwnie. Poczułam w środku pustkę, tęsknotę. Tyle razy próbowałam się z nim skontaktować. Za każdym razem, gdy szłam do niego, to nigdy go nie było. Już sama nie wiedziałam jak mogę z nim porozmawiać. Naprawdę czułam się samotna. Szkoda, że dopiero po tym wszystkim zrozumiałam jak naprawdę go kocham.
- Nie jesteśmy razem. - odpowiedziałam przyśpieszając.
- Zaczekaj.. Ale jak to się stało? - zapytała. Denerwowała mnie tymi ciągłymi pytaniami. Co ją to w ogóle interesowało?
- Przepraszam, ale śpieszę się do domu. - powiedziałam.
20 minut później.
Weszłam do domu, rzuciłam plecak na podłogę i poszłam do sypialni. Położyłam się do łóżka.  Zamknęłam oczy. Próbowałam zasnąć, ale wszystko raptownie do mnie zaczęło wracać. Te wszystkie piękne chwile z Harry'm ciągle miałam przed oczami. Piknik nad morzem, biwak w lesie i wszystko naraz. Nigdy za nikim nie tęskniłam tak jak teraz za Harry'm. Zacisnęłam powieki. Niekontrolowane łzy spłynęły po moich policzkach.

Skoro chcecie rozdziały codziennie, to będą się one pojawiały, ale krótsze.
Liczę na komentarze z waszej strony, ponieważ one mnie bardzo motywują do dalszego pisania. Uwierzcie, że gdyby nie one, to rozdziałów by nie było. Dziękuję, że nadal ze mną jesteście! Kocham was!
Za błędy przepraszam!



środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 158.

Ubrałem się i szybko opuściłem mieszkanie kobiety. Po 17 byłem już u siebie. Posprzątałem na przyjazd Valerie. Gdy skończyłem, usiadłem wygodnie na kanapie. Włączyłem tv, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Byłem pewny, że to Valerie puka, bo zapomniała kluczy od mieszkania, ale gdy zobaczyłem Kornelię, całkowicie mnie zamurowało.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałem zdziwiony.
- Jak to co? Musimy poważnie porozmawiać. Nie odbierasz i nie odpisujesz na sms'y. Co to ma znaczyć?
- Jeszcze nie zrozumiałaś, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego? - zapytałem.
- Ale jak to? Jestem w ciąży. - powiedziała.
- A co mnie to interesuje? Za każdym razem się zabezpieczaliśmy, wiec jak możesz być w ciąży? - rzuciłem.
- Ale.. Ale.. 
- Nie wiesz co masz powiedzieć? Dobra.. Jak dzieciak sie urodzi, to dam ci na test i zobaczymy wtedy. - powiedziałem zdenerwowany. 
- Nie.. Nie musimy robić żadnego testu. - powiedziała po czym odwróciła się na pięcie i wyszła. Zdenerwowany trzasnąłem drzwiami. Wiedziałem jedno.. Że to na pewno nie jest moje dziecko. Już przestałem sie tym denerwować i dałem sobie spokój. 
Oczami Valerie. 
Wysiadłam z taxi. Przy pomocy kierowcy, wyciągnęłam walizki i weszłam po cichu do domu. Zdjęłam buty i rozejrzałam się po mieszkaniu. Harry spał w sypialni. Gdy usiadłam w salonie, mężczyzna dostał sms'a.

  Odczytałam go i byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć w to. Kamień spad mi z serca. Uśmiechnęłam sie sama do siebie. Odłożyłam telefon na stolik i poszłam do sypialni. Położyłam się obok Loczka. Przytuliłam się do niego. 
Kilka godzin później. 
Obudziłam się wtulona w chłopaka. On również już nie spał. Leżał i patrzył na mnie.
- Dzień dobry, księżniczko. - powiedział po czym delikatnie Pocałował mnie w usta. 
- Dzien dobry. - odpowiedziałam. 
- Cholernie za tobą tęskniłem. Dlaczego mnie zostawiłaś? - zapytał smutny.
- Przepraszam. Musiałam wszystko przemyśleć. - odpowiedziałam nie spuszczając z niego wzroku. 
- Tak strasznie mi Ciebie brakowało. - powiedział wtulając mnie w siebie. 
- Mi Ciebie również. - powiedziałam, a wtedy pocałował mnie namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek. Usiadłam na nim okrakiem, a dłonie wsunęłam pod jego czarną podkoszulkę. Nachyliłam się i delikatnie zaczęłam całować go po szyi. Wtedy poczułam perfumy swojej mamy.  Odsunęłam się od niego. Zdziwiony spojrzał na mnie.
- Co się stało? - zapytał. 
- Może ty mi to powiesz? Dlaczego czuje na tobie perfumy mojej mamy?
- Co? 
- Nie udawaj, ze nie wiesz o co chodzi. Byłeś u niej, prawda?
- Tak to prawda. Byłem u niej, bo poprosiła mnie żebym zrobił jej zakupy. - odpowiedział.
- I to wszystko? - zapytałam. - Nie kłam. Na pewno wydarzyło się między wami coś więcej.
- Nic sie nie wydarzyło. Wypiłem tylko herbatę. A że zaczęła płakać, to przytulilłm ją. Chciałem po prostu być miły i ją pocieszyć. Nic więcej. - tłumaczył się.
- Jasne. - rzuciłam i wyszłam z sypialni.
- Val, przysięgam. - powiedział idąc za mną do kuchni. 
- Nie tłumacz się.
- Uwierz mi, proszę. 
- Wierzę ci. - odpowiedziałam żeby mieć święty spokój. 
- Naprawdę?
- Tak. - powiedziałam. - A teraz przepraszam, ale muszę wziąć prysznic. - wzięłam z sypialni czystą bieliznę oraz koszulę nocną i poszłam do łazienki. Odkręciłam wodę pod prysznicem i gdy byłam już naga, weszłam do kabiny. Zamknęłam oczy, gdy strumień ciepłej wody spływał po moim ciele. Raptownie usłyszałam jak drzwi od kabiny sie otwierają. Otworzyłam oczy odwracając sie w stronę Harry'ego, który od razu, gdy tylko wszedł, objął mnie i przyciągnął do siebie. 
- Kocham cię. - szepnął, przypierając mnie do ściany. 
- Ja Ciebie też. - odpowiedziałam.  Chłopak nalał na swoją dłoń płyn do kąpieli i delikatnie zaczął wcierać go w moje nagie ciało. Dłońmi błądził po moim ciele, a niekontrolowane dreszcze sprawiały mi tylko przyjemność. Przymknęłam oczy, przygryzając jednocześnie dolną wargę. Powoli dłonią zjechał na podbrzusze, a po chwili jego palce znalazły się już we mnie. Jęknęłam otwierając oczy. Uważnie mi się przyglądał. Nie wiem dlaczego, ale strasznie mnie to zaczęło krępować. 
- Tęskniłem za tym. - powiedział z uśmiechem na twarzy. Nic nie odpowiadając, zaczęłam go całować.
Odwzajemnił pocałunek. Wyciągnął paluszki i wszedł swoim przyrodzeniem. Zagryzłam jego dolną wargę.
Na początku poruszał się bardzo powoli. Dopiero z minuty na minuty stawały się one coraz szybsze co powodowało mi cholerną przyjemność. Moje jęki wypełniały całą łazienkę.
Wbiłam paznokcie w moje mokre, nagie plecy. Chłopak jęknął z bólu. Zaśmiałam się cicho.
- Jesteś taka wspaniała. - szepnął pomiędzy pocałunkami.
- Kocham Cię. - szepnęłam ponownie wbijając paznokcie. Gwałtownie przyśpieszył ruchy.
- Harry. - powiedziałam zdyszana. Oddech miałam przyśpieszony. Doszłam, a po moim ciele przeszedł dreszcz przyjemności, który sprawił, że moje ciało rozsypało się na milion kawałków.
Tydzień później.
- Valerie, znowu dzwoni twoja mama., - powiedział zdenerwowany Harry.
- Odbierz i powiedz, że mnie nie ma, a telefon zostawiłam w domu. - poprosiłam go, zakrywając się kołdrą po same uszy.
- Dzień dobry.,. Tak, tak.. Valerie jest w domu.. Już ją daję. - usłyszałam jak wchodzi do pokoju. - Valerie, to twoja mama. - powiedział. Odkryłam się i spojrzałam na niego poważną miną.
- Nienawidzę cię. - powiedziałam bezgłośnie. - No hej. - skierowałam słowa do mamy.
- Dlaczego nie dobierasz ode mnie telefonu? - zapytała. Słyszałam w jej głosie zdenerwowanie.
- Nie mam czasu. - odparłam.
- Nie interesuję mnie jak znajdziesz czas, ale dzisiaj chcę cię widzieć u siebie. Musimy sobie poważnie porozmawiać młoda damo. - powiedziała i rozłączyła się. Wkurwiona rzuciłam telefonem. Chłopak patrzył na mnie zdziwiony.
- A tobie znowu co? - zapytał.
- Co? Po cholerę mówiłeś, że jestem w domu?
- Skoro dzwoni tak często, to musi być to coś ważnego.. - powiedział.- Chyba, że coś ukrywasz, a ona o tym wie? - dodał od razu. Spojrzałam na niego. Te słowa zabrzmiały tak jakby on o wszystkim się dowiedział. 
- O czym ty teraz mówisz? - po chwili zastanowienia wreszcie zapytałam.
- Po jaką cholerę Josh poleciał do ciebie? - zapytał. Poczułam się jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Skąd on wie? 
- Sama nie wiem po co on wtedy przyleciał. - odpowiedziałam.
- Razem mieszkaliście w jednym pokoju? - zapytał.
- Nie. - skłamałam. 
- Spotykaliście się?


Co odpowie Valerie? Jesteś tego ciekawa? Wystarczy, że skomentujesz post, a rozdział pojawi się jak najszybciej. 
Wybaczcie, że krótki, ale nalegaliście żeby się pojawił, a ja muszę rano wstać, a to już po 23..
Jeśli będą komentarze, to gdy tylko wrócę jutro do domu, to od razu dodam. :)
niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 157.

Zaśmiał się przygryzając moją dolną wargę. Gdy wsunął we mnie dwa palce, wróciłam na ziemie i zrozumiałam co robię. Szybko odsunęłam się.
- Przepraszam, przepraszam, ale nie mogę. Nie mogę z tobą tego zrobić.. Kocham Harry'ego i nie chcę. Nie chcę go zdradzić. - powiedziałam.
- Kochanie uspokój się. - powiedział bardzo spokojnie.
- Nie zrobię tego.. - powiedziałam odwracając się do niego plecami. Poczułam jak mnie obejmuje, a dłoń wsuwa pod moją koszulkę. - Weź rękę, proszę. - zlekceważył moją prośbę. Odwróciłam się w jego stronę. Nadal mnie obejmował. Nasze usta dzieliły milimetry. Czułam jego oddech na swojej twarzy.
- Kocham Cię, Valerie. Doceń to wreszcie. - powiedział po czym musnął delikatnie moje wargi.
- Gdybyś mnie kochał, to nigdy byś mnie nie skrzywdził. - powiedziałam.
- Uwierz kochanie, że za każdym razem, gdy Cię skrzywdziłem, to cholernie tego żałowałem. - odpowiedział.
- To dlaczego to robiłeś? - zapytałam.
- Nie wiem sam.. Żałuję tego uwierz mi, proszę.
- Okej.. - odpowiedziałam obojętnie. Mężczyzna posadził mnie na sobie. Złapał moje włosy i przyciągnął delikatnie do siebie. Gdy nasze usta dzieliły tylko milimetry, pocałował mnie. Dłonie położyłam na jego twarzy i odwzajemniłam pocałunek. Z każdą minutą coraz bardziej go pogłębiał. Byłam głupia, bo dopuściłam do tego. Pozwoliłam mu i ponownie uległam. Po tym wszystkim co mi zrobił. Tyle razy zmusił mnie do seksu, tyle razy mnie uderzył, tyle razy mnie poniżał, a ja co? Ja głupia o wszystkim zapomniałam. Tak po prostu, bo co? Bo mnie pocałował? Dlaczego jestem taka słaba? Dlaczego tak szybko ulegam? Może naprawdę należę do tych najgorszych i naprawdę nie zasługuję na normalne życie. Jestem przecież nastolatką, a w życiu przeszłam więcej niż moi rówieśnicy. To boli.. To cholernie boli, bo sobie z tym wszystkim nie radzę. Z dnia na dzień jestem coraz słabsza. Nawet nie mam z kim porozmawiać. Nie mam komu się wygadać. Wszystko trzymam w sobie i to sprawia, że czuję się chujowo. Jestem całkowicie skończona.
- Jesteś taka piękna. - szepnął między pocałunkami. Powoli dłońmi zmierzał na moje pośladki. Przekręcił mnie. Rozkraczył moje nogi  i położył się na mnie. Poczułam, gdy wszedł we mnie cały. Jęknęłam najgłośniej jak mogłam. Tego się nie spodziewałam. Tak to nie miało wyglądać. Tak to nie miało się skończyć. Co się do cholery jasnej dzieje? Dlaczego nie mogę się sprzeciwić? Dlaczego nie mogę unieść ręki? Czuję się słaba. Coraz słabsza. Zacisnęłam powieki, a łzy spłynęły po moich policzkach. Poruszał się coraz szybciej i szybciej, a ból był coraz gorszy i z każdej minuty się nasilał.
- Przestań. - próbowałam krzyknąć, ale nie mogłam. Po prostu nie miałam siły. - Proszę. - dodałam cicho.
- Spokojnie maleńka. Przecież doskonale wiem, że to lubisz. - powiedział śmiejąc się.
- Zamknij się. - powiedział..
Obudziłam się naga. Przykryta byłam cienkim kocem. Rozejrzałam się po sypialni. Mężczyzny nie było. Odetchnęłam z ulgą, ale zastanawiało mnie jedno. Dlaczego do cholerny jasnej byłam naga? Co się wczoraj wydarzyło? Dlaczego nie pamiętam nic z wczorajszego wieczoru? Co jest grane? Wstałam z łóżka i z walizki wzięłam ciuchy. Naga pobiegłam do łazienki.

 Wzięłam prysznic i gdy wysuszyłam swoje ciało, założyłam ubrania. Wysuszyłam włosy i zrobiłam makijaż. Opuszczając łazienkę, wpadłam na Josh'a.
- Wyspałaś się księżniczko? - zapytał.
- Chciałabym z tobą poważnie porozmawiać. - powiedziałam idąc do salonu. Usiadłam na kanapie i spojrzałam na niego. Usiadł obok mnie.
- O czym chcesz porozmawiać i to na dodatek poważnie?
- Dlaczego nie pamiętam nic z wczorajszego wieczoru? Dlaczego rano obudziłam się naga i cała obolała? Możesz mi odpowiedzieć?
- Naprawdę nic nie pamiętasz? - zapytał. - To bardzo dziwne. - dodał po chwili. Zachowywał się dziwnie, jakby coś ukrywał.
- Odpowiedz mi.
- Wypiłaś kilka drinków i strasznie się napiłaś. Miałaś ochotę na seks. Strasznie nalegałaś żebyśmy to zrobili. - odpowiedział. Zszokowana schowałam twarz w dłonie.
- Co? Żartujesz, prawda? - powiedziałam nawet na niego nie patrząc.
- Nie żartuję. Mówię jak było.
- To nie może być prawda.
- A jednak.. Uwierz. - powiedział. Wreszcie uniosłam wzrok na niego. Przygryzał dolną wagę.
- Proszę Cię nie mów nic Harry'emu.
- Nie bój się. Możesz być spokojna. Nic mu nie powiem. - odpowiedział, posyłając mi uśmiech.
- Dziękuję. - rzuciłam i wstałam z kanapy. Złapał mnie za rękę.
- Wybierasz się gdzieś? - zapytał.
- Idę zjeść śniadanie. - odpowiedziałam zabierając dłoń.
- Nigdzie nie musisz iść. Zamówiłem nam śniadanie. Zaraz powinni przynieść.
Ten sam dzień. - wieczór.
Wreszcie znalazłam telefon i podłączyłam go pod ładowarkę. Gdy tylko się włączył, odczytałam wiadomości od Harry'ego. Wysłał ich chyba ze sto. Niechętnie odczytałam wszystkie. W każdym przepraszał mnie za to co zrobił. Nic nie odpisałam. Chciałam odpocząć od niego i od tych wszystkich problemów. Musiałam się wreszcie zrelaksować i zapomnieć o wszystkim, ale przez niego mi się to nie udawało i jeszcze Josh, który pojawił się tak nagle.
- Josh.. - krzyknęłam z sypialni, a w tym samym czasie zadzwonił jego telefon. Odrzucił połączenie i przyszedł do mnie.
- Coś się stało? - zapytał opierając się o próg. 
- Nie.. Kto do Ciebie dzwonił? - zapytałam.
- Twoja mama. - odpowiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Dlaczego nie odebrałeś? - zapytałam zdziwiona.
- Powiedziałem jej, że jadę do James'a.. Pewnie poznała jaka jest prawda i teraz chce mi spierdolić humor. - odpowiedział uśmiechając się.
- Zachowujesz się jak nastolatek. - rzuciłam siadając po turecku na łóżku.
- Za długo przebywam z tobą. - odparł. Zaśmiałam się. Mężczyzna podszedł do mnie i usiadł obok.
- Chciałbym te ostatnie dni spędzić z tobą. - powiedział łapiąc mnie za rękę. Zdziwiona jego dotykiem, spojrzałam na nasze dłonie, które splótł. - Tęsknie za tym, wiesz?
- Tak.. Teraz wiem.
- Chcę żeby było dobrze. Naprawdę tego chcę. Chcę żebyś znowu mi zaufała i dała kolejną szansę. 
Oczami Harry'ego.
Minęły już dwa dni, a ja czuję się jakby to była wieczność. W mieszkaniu cholernie pusto bez niej. Nie mam z kim porozmawiać. Ciągle siedzę w domu. Do nikogo nie wychodzę. Odrzucam każde połączenie od Kornelii. Coraz bardziej mnie denerwuje. Doskonale wiem, że to nie moje dziecko, bo za każdym razem się zabezpieczaliśmy, więc to niemożliwe, a ona nadal mnie wkręca w tego dzieciaka. Valerie we wszystko uwierzyła i teraz strasznie się boję, że nie da mi kolejnej szansy.. Że nie wybaczy mi tego i każe spierdalać. 
Wziąłem telefon do ręki i ponownie wybrałem jej numer. Odrzuciła.. To już coś. Wcześniej nawet tego nie robiła. Chociaż wiem, że żyje.. Ponownie zadzwoniłem i znowu to samo. Nagrałem jej się na pocztę głosową. Gdy chciałem zrobić to ponownie, poczta była już zapełniona. Zjebałem wszystko. Nie miałem nawet numeru do hotelu. Rzuciłem telefon na łóżko, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Poszedłem je otworzyć. Myślałem, że to Kornelia, ale tym razem to nie była ona tylko mama Valerie.
- Harry? A gdzie Valerie? - zapytała. Otworzyłem szerzej drzwi, a gdy tylko kobieta weszła do środka, zamknąłem je. 
- Poleciała do Paryża. - odpowiedziałem. - Pani nic o tym nie wie? - zdziwiony zapytałem. 
- Jak to do Paryża? 
- Musiała odpocząć i przemyśleć kilka rzeczy. - skłamałem.. Ale właściwie nie zrobiłem tego. Wtedy tylko tak mi się wydawało. To przecież była prawda. Właśnie po to tam poleciała. Żeby odpocząć.
- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę.. Ich znowu coś łączy, - powiedziała po czym załamana usiada na kanapie. Zdziwiony spojrzałem na nią.
- Przepraszam bardzo, ale o czym Pani mówi? Kogo coś łączy?
- Valerie i Josha.. Dowiedziałam się niedawno, że Josh poleciał do Paryża.. Więc musiał lecieć do niej. - gdy usłyszałem te słowa cholernie się załamałem. Poczułem się jak dupek. A wierzyłem jej, że już nic ich nie łączy. 
- Dlaczego Pani tak myśli? Próbowała się Pani skontaktować z Joshem? - zapytałem.
- Tak i to niejednokrotnie. - odpowiedziała. Za każdym razem odrzucał połączenie.
- Musi być Pani dobrej myśli. Na pewno nic ich nie łączy. Może nie są razem? Może nie są w jednym hotelu? - powiedziałem. Sam próbowałem siebie okłamać i chujowo mi to wychodziło.
- Mam nadzieję.. - powiedziała spuszczając głowę.
- Niech się Pani nie martwi. Niedługo wrócą do Irlandii. - powiedziałem siadając obok. Objąłem kobietę ramieniem. Nie odsunęła się co mnie zdziwiło. Spojrzała tylko na mnie i delikatnie się uśmiechnęła po czym oparła głowę o moje ramię.
- Mam nadzieję, że.. - nie dokończyła. 
- Że? 
- Że oni ze sobą skończyli. Do dzisiaj nie wierzę, że coś ich wcześniej łączyło. To tak bardzo boli. Własna córka.. Własny mąż.. Jak to możliwe? Jak to mogło się w ogóle stać? 
- Niech Pani o tym nie myśli. - powiedziałem, a wtedy kobieta się rozpłakała.
- Ciężko jest mi o tym nie myśleć. Każdego dnia to wszystko wraca. 
Oczami Valerie. - dzień powrotu do Irlandii.
- Jesteś spakowana? - zapytał. Nic nie odpowiedziałam. Nie chciałam z nim rozmawiać. Miałam go gdzieś. Znalazłam filmik, który nagrał z pierwszej nocy. Od razu go usunęłam. Pewnie chciał go pokazać Harry'emu. Na filmiku nie było widać, że nie chcę tego.  - Valerie.. - powiedział wchodząc do sypialni. 
- Ta. - odpowiedziałam obojętnie biorąc walizki.
- O co Ci znowu chodzi?
- O nic... - odparłam, wychodząc. 
- Przecież doskonale widzę, że coś jest nie tak. Jaki masz znowu problem? - podszedł do mnie. Założyłam buty i spojrzałam na niego.
- Jaki mam problem? A ten filmik po jaką cholerę nagrałeś? - zapytałam. 
- Filmik? Jaki filmik? O czym ty mówisz? - zapytał. Udawał głupiego. Zasmialam się tylko i opuściłam pokój. Z trudem zeszłam na dół. Szybko złapałam taxi i pojechałam na lotnisko. Nie chciałam w tym momencie widzieć Josh'a.. Jeszcze miał miejsce obok mnie. Będę musiała znosić go kilka godzin. Może uda mi sie tym razem zasnąć. 
Gdy mężczyzna zaparkował przed lotniskiem i powiedział ile mam do zapłacenia, szybko sięgnęłam po portfel. Zapłaciłam i wysiadłam. Sama wyciągnęłam walizki z bagażnika i weszłam do srodka. Do odlotu miałam chwilę. Gdy szłam do łazienki trafiłam na Katherine. Co ona tutaj robi? Szybko podeszłam do niej.
- Kat? - zapytałam niepewnie. Dziewczyna odwróciła się do mnie. 
- Val? -zapytała zdziwiona.
- Co ty tutaj robisz? 
- Przyleciałam z rodzicami. A ty co tutaj robisz? 
- Musiałam trochę odpocząć od problemów.
- Sama?
- Tak. - odpowiedziałam po czym poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Odwróciłam sie. To Josh..
- Nie. Ze mną tu przyleciała. - wtrącił się.
- Możemy porozmawiać na osobności? - skierowała to pytanie do mnie. Pokiwałam twierdząco głową. Odeszłyśmy na bok.
- Znowu? Valerie, naprawdę? Co się z Tobą dzieje? Przecież niedawno cię skrzywdził, a teraz co? Wielce zakochana z was para? Co z Harry'm? Przecież niby tak go kochasz. - powiedziała zła.
- To nie tak. Przyleciałam tu sama, a on się o tym dowiedział i rownież przyleciał. Nic nas nie łączy. Poza tym z Harrym to koniec. Ma dziecko z inną. Zdradził mnie. - wytłumaczyłam.
- Co? Jak to? Skąd wiesz? - zapytała zdziwiona. Chciałam wszystko jej powiedzieć, ale odezwał się Josh.
- Valerie skarbie, musimy już iść. 
- Zabij mnie proszę. - szepnęłam cicho. Pocałowałam przyjaciółkę i poszłam. Z tego wszystkiego nawet nie skorzystałam  z toalety. 
Oczami Harry'ego.
Odebrałem telefon od mamy Valerie. Kobieta poprosiła mnie o to żebym zrobił jej zakupy. Bez żadnego sprzeciwu, zgodziłem się. Pojechałem do niej po listę i gdy już ją miałem, pojechałem do najbliższego marketu.
Po kilku minutach wróciłem z zakupami. Wszedłem do mieszkania. Torby położyłam w kuchni na stole.
- Bardzo Ci dziękuję. - powiedziała kobieta, gdy wróciłem do salonu, w którym siedziała z małym Christianem. 
- Nie ma za co. - odpowiedziałem posyłając jej uśmiech. - Muszę już lecieć. - dodałem po chwili podchodząc do drzwi. Złapałem za klamkę.
- Nie napijesz sie niczego? - zapytała.
- W sumie.. - powiedziałem.
- Kawa czy herbata? - zapytała od razu.
- Poproszę herbatę. - odpowiedziałem. Zdjąłem buty i usiadłem w fotelu. Po chwili kobieta wróciła z herbatami. Położyła na szklanym stoliku.
- Bardzo prosze. - powiedziała z uśmiechem. 
- Dziękuję. - odparłem. - Jak się w ogole Pani czuje? - zapytałem nie spuszczając z niej wzroku. 
- Sama nie wiem. Wszystko wydaje mi się bardzo dziwne. Nie ma ich tydzień. Sama nie radzę sobie z Christianem. Jest mi strasznie ciężko. Na szczęście dzisiaj wracają. Będę musiała z nimi poważnie porozmawiać. Muszę znać prawdę. Dalej tak żyć nie moge. - odpowiedziała.
- Bardzo dobrze Panią rozumiem. - powiedziałem. 
- Valerie jest na Ciebie zła? - zapytała. Zupełne nie spodziewałem się tego pytania.
- Tak. - odpowiedziałem szczerze. - Uwierzyła w jedną plotkę. Czuje, że mnie nienawidzi. 
- Jaką plotkę? Co takiego się stało? - zapytała przejęta.
- Karnelia.. Koleżanka z pracy powiedziała, że jest w ciąży. Powiedziała to przy Valerie. Byłem w szoku, gdy to usłyszałem. Do teraz nie mogę w to uwierzyć. To wszystko jest głupie. 
- Musisz poważnie porozmawiać z Val. - powiedziała. 
- Tylko, że ona nie chce mnie wysłuchać. 
- Może przemyślała wszystko i tym razem cię wysłucha. 
- Mam taką nadzieję. 
- Może chcesz drinka? - zaproponowała. Wydało mi się to dziwne, ale zgodziłem się.. Później wydarzyło się coś co było bardzo dziwne. Nigdy nawet o tym nie myślałem. Nigdy nie myślałem o tym żeby to zrobić z matką swojej dziewczyny. 
Byliśmy juz nadzy w łóżku. Wszedłem w nią i od razu przyśpieszyłem ruchy. To działo się bardzo szybko. Seks nie trwał długo. 
- Nie wierzę, że to robię. - wyszeptała pojękując. Zaśmiałem sie tylko, a później pocałowałem ją. Kobieta wbiła paznokcie w moje nagie plecy. Jęknąłem.


Rozdział właściwie cały napisałam na telefonie przez Axie, która marudzila mi żebym to zrobiła. Jesli są jakies błędy to wybaczcie. :)



sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 156.

- Prosze Cie daj mi spokój i zniknij z mojego życia. Mam juz dość. - krzyknęłam. Wyciągnęłam jego telefon ze swojej kieszeni i rzuciłam  pod jego nogi. Szybkim krokiem zaczęłam iść w stronę domu. Nie interesowało mnie to czy idzie za mną. W tamtym momencie dosłownie nic mnie nie interesowało. Chciałam wrócić do domu i zrobić jedną rzecz..
Nie wiem ile minęło, ale dotarłam do mieszkania przed Harry'm. Drzwi były zamknięte. Zdenerwowałam się jeszcze bardziej. Poszłam do ogrodu., Na całe szczęście drzwi balkonowe były otwarte. Weszłam do środka. Z piwnicy wzięłam dwie walizki do, których szybko wrzuciłam swoje wszystkie rzeczy. Ledwo zamknęłam walizki. Usiadłam na łóżku i wybrałam numer taxi. Gdy skończyłam rozmawiać, do domu wszedł Loczek. Wzięłam walizki i poszłam do salonu. Zdziwiony spojrzał na mnie.
- Valerie, kochanie.. Co ty robisz? - zapytał zszokowany. Nic nie odpowiedziałam. Minęłam go. Próbując wyjść z domu, stanął mi na drodze. - Odpowiedz mi proszę.. - nalegał.
- Daj mi już święty spokój. Mam dość. Mam tego serdecznie dość. Nienawidzę Cię. Jak mogłeś? Jak mogłeś mnie tak potraktować? Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego zdradziłeś mnie z jakąś suką z pracy? Ja Ci już nie wystarczam? - wykrzyczałam mu prosto w twarz.
Łzy napłynęły mi do oczu, a chwilę później spływały już po moich policzkach.
- Proszę Cię nie płacz. Daj mi to wszystko wyjaśnić. - powiedział podchodząc do mnie. Odsunęłam się. Nie chciałam żeby mnie dotykał. W tamtym momencie pragnęłam tylko spokoju. Musiałam stąd wyjechać. Nie mogłam być w tym domu dłużej. Nie radziłam sobie z tym wszystkim. To wszystko działo się tak szybko i do końca mnie przerosło.
- Nie dotykaj mnie! - powiedziałam roztrzęsiona. Cała się trzęsłam. Nie wiedziałam co się dzieje. - Zniknij mi z oczu, proszę. - dodałam. Odsunął się. Złapałam za walizki. Wyszłam z tego cholernego domu. Taxi już na mnie czekała. Młody mężczyzna wysiadł z samochodu i pomógł mi z walizkami. Wsiadłam do samochodu. Patrząc na niego, stojącego przed domem, łzy ponownie spłynęły po mojej twarzy.
- Gdzie Pani chce jechać? - zapytał mężczyzna parząc na mnie. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na niego.
- Na lotnisko. - odpowiedziałam. Ruszył, a ja głowę odchyliłam do tyłu. Zamknęłam oczy.
- Wszystko w porządku? - zapytał w pewnym momencie. Otworzyłam oczy.
- Tak. - odpowiedziałam wycierając łzy. Posłał mi uśmiech.
*Oczami Harry'ego.*
Co ja odjebałem? Dlaczego ja to w ogóle zrobiłem? To już koniec. Całkowity koniec. Nie wiem co ja kurwa bez niej zrobię. Cholernie ją kocham. Nie mogę w to uwierzyć. To tylko i wyłącznie moja wina. Nienawidzę siebie za to. Jestem skończonym dupkiem. Nie zasługuję na nią.
Wszedłem do środka.. Bilety.. Bilety, które znalazłem u niej jakiś czas temu. Kupiła je na moje urodziny. Podsłuchałem rozmowę z Kat. Ona musiała je wziąć. Ona chce lecieć do Paryża. Nie mogę jej na to pozwolić. Zdenerwowany zacząłem szukać pieprzonych kluczyków od samochodu. Gdzie ja je do cholery rzuciłem? Ja na złość! Rozrzucając wszystkie rzeczy w salonie, wreszcie je znalazłem. Wsiadłem do samochodu  i ruszyłem z piskiem opon. Musiałem ją dogonić. Nie mogłem pozwolić jej odejść. Nie mogła mnie zostawić. To wszystko było takie popierdolone, 
Po kilku minutach byłem już na lotnisku. Zaparkowałem samochód na parkingu i jak poparzony wpadłem do środka. Wszędzie jej szukałem. Rozglądałem się jak pojebany. Pokazywałem każdemu zdjęcie Valerie. Nikt jej nie widział. Zrezygnowany podszedłem do jakiejś młodej kobiety. Pokazałem jej zdjęcie ukochanej. Przez chwilę zastanawiała się.
- Tak, widziałam ją. Wchodziła do łazienki. - odpowiedziała, wskazując palcem do pobliską ubikację. 
- Dziękuję bardzo. - powiedziałem idąc w stronę miejsca, gdzie znajdowała się dziewczyna. Bez żadnego zastanowienia wszedłem do środka. Stała przed lustrem i poprawiała makijaż. Zobaczyła mnie w odbiciu i zszokowana odwróciła się w moim kierunku.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała.
- Nie zostawiaj mnie! Proszę, Valerie, Cholernie cię kocham. Nie mogę cię stracić. Zbyt ważna jesteś dla mnie. - powiedziałem przybliżając się do niej. Cofnęła się. Umywalka przeszkodziła jej w dalszym kontynuowaniu czynności, 
- Czy ja nie jasno ci powiedziałam? Nie chcę Cię widzieć. Daj mi spokój i zniknij z mojego życia. - krzyknęła.
- Valerie, proszę.. - błagałem ją. Łzy spłynęły po moich policzkach.
- Nie mamy o czym rozmawiać. - powiedziała ruszając w stronę drzwi. Stanąłem jej na przeszkodzie.
- Nigdzie nie pójdziesz. - powiedziałem. - Proszę wróć ze mną do domu. - dodałem wycierając łzy. 
- Nigdzie z tobą nie wracam! Idź do tej szmaty. - krzyknęłam. 
- Uspokój się proszę. Jesteś strasznie zdenerwowania. Wróć do domu. - złapałem ją za rękę. Wyswobodziła się z uścisku.
- Daj mi trochę czasu. Muszę to wszystko przemyśleć. Na chwilę obecną mam gdzieś twoje pieprzone zakłamane uczucia. - powiedziała. Odepchnęła mnie z całej siły i wyszła. Zostawiła mnie samego. Wkurwiony wyszedłem z lotniska. Po drodze rozjebałem drzwi. Miałem to w dupie. Wsiadłem do samochodu i dłońmi uderzyłem w kierownicę. Rozpłakałem się jak dziecko. Nie mogłem nadal w to uwierzyć. Była inna. Wszystko inne wybaczała mi od razu. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie. 
*Oczami Valerie*

Położyłam się w wygodnym łóżku. Wreszcie byłam w hotelu, a pogoda w Paryżu była piękna. Przez cały lot siedziałam wpatrzona w okno. Nie mogłam zasnąć przez te wszystkie pieprzone myśli. 
Przymknęłam zmęczone oczy, gdy rozległ się dźwięk mojego telefonu.
- Kurwa. - powiedziałam wstając z łóżka. Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Zmarszczyłam czoło. Niechętnie odebrałam przystawiając go do ucha.
- Gdzie ty dziewczyno jesteś? - zapytał. W tym samym czasie usiadłam na łóżku.
- W Paryżu. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Żartujesz sobie? 
- Nie. 
- Zaraz kupię bilet i jak najszybciej będę u Ciebie. - powiedział po czym zakończył połączenie. Nawet nic nie zdążyłam powiedzieć. Próbowałam się z nim jeszcze skontaktować, ale bezskutecznie. Rzuciłam telefon na szafkę nocną i położyłam się. 
Następnego dnia.
Wstałam przed dziesiątą. Byłam strasznie wypoczęta. Od razu skorzystałam z porannej toalety. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, zrobiłam makijaż i poszłam do sypialni, w której leżały walizki.

Założyłam na siebie pierwsze lepsze ubrania, który były na wierzchu walizki. Do torebki wrzuciłam telefon i wyszłam z hotelu. Kierując się w stronę restauracji, rozglądałam się dookoła. Było tak pięknie. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam kilka zdjęć. Patrząc się za siebie, wpadłam na jakiegoś chłopaka. Spojrzałam na niego. Posłał mi uśmiech.
- Przepraszam bardzo. - powiedział.
- To ja przepraszam. - powiedziałam. Weszłam do restauracji. Zajęłam miejsce przy oknie i spojrzałam na menu. Zamówiłam najtańsze śniadanie. Musiałam oszczędzać pieniądze. Gdy czekałam na zamówienie, zadzwonił znowu. Wyciągnęłam telefon z torebki i odebrałam.
- Gdzie jesteś? - zapytał.
- W hotelu, w którym rezerwowałeś mi pokój. - odpowiedziałam. 
- Jaki to był numer pokoju? - zapytał.
- 85. - powiedziałam.
- Za kilka minut będę. - poinformował mnie i rozłączył się. 
Zjadłam szybko śniadanie i wróciłam do hotelu, gdzie czekał już na mnie. Wjechałam windą na swoje piętro i weszłam do pokoju. Siedział na łóżku w mojej sypialni. 
- Dlaczego? Dlaczego tu przyleciałeś? - zapytałam patrząc na niego.
- Musiałem. Dobrze wiem, że zrobiłabyś coś głupiego. - odpowiedział poklepując miejsce obok siebie. Usiadłam obok.
- To się mylisz. - rzuciłam.
- Valerie, znam cię. - powiedział.
- Przyleciałeś tu tylko po to żeby mnie wkurwiać? - zapytałam.
- Oczywiście, że nie..
- Świetnie. Ja wychodzę. - poinformowałam go wstając z łóżka. Również wstał i złapał mnie za rękę.
- Przyleciałem tu tylko po to żeby poprawić z tobą relację. - dodał patrząc w moje oczy.
- Co? - zapytałam zdziwiona.
- To co słyszałaś. Kocham Cię. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Josh, proszę cię. Nie żartuj sobie. Nie mam ochoty na te twoje pieprzone gierki. 
- Tylko, że ja nie żartuję. - powiedział. -  On Cię zdradził, więc zrób to samo. - dodał.
- Nie. Nie mogę tego zrobić. - odpowiedziałam wychodząc z sypialni. 
- Valerie, kochanie. - powiedział. Nie zwracając uwagi wyszłam. 
Ten sam dzień. - wieczór.
Zmęczona po zwiedzaniu wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku. 
- Masz ochotę na drinka? - zapytał idąc w moim kierunku z dwoma drinkami. Usiadłam po turecku i wzięłam jednego. Upiłam małego łyka. Skrzywiłam się. Był strasznie mocny. - Nie smakuje ci? 
- Jest okej. - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Upiłam kolejnego łyka tym razem większego. Patrzył na mnie zdziwiony. Tym razem drink smakował lepiej. Wypiłam go do końca. - Poproszę jeszcze jednego. - powiedziałam. Uśmiechnięty poszedł zamówić kilka drinków. 
Chwilę później rozległo się pukanie. 
- To nasze zamówienie. - powiedział.
- Ja pójdę. - wyprzedziłam go. Z uśmiechem na twarzy otworzyłam drzwi. Młoda kobieta położyła tacę z drinkami na stoliku i wyszła. Ostrożnie wzięłam ją i poszłam do sypialni. Drinki położyłam na szklanym stoliku. 
Półtorej godziny później.
- Daj mi jeszcze jednego. - powiedziałam niewyraźnie.
- Wystarczy Ci już. - powiedział biorąc mnie na ręce. 
- Gdzie ty mnie niesiesz? - zapytałam zdziwiona. Zupełnie zapomniałam, że znaleźliśmy się w niewielkim salonie.
- Do sypialni. Idziesz już spać. Jesteś zmęczona i do tego pijana. - powiedział.
- Ale czuję się dobrze. Chcę jeszcze jednego drinka, proszę. - powiedziałam smutna.
- Nie Val. - powiedział kładąc mnie na łóżku. Odpiął guzik od moich spodni i szybkim ruchem zdjął je ze mnie razem z majtkami. Złapał mnie za dłonie. Pomógł mi usiąść. Wzięłam ręce do góry, a on zdjął ze mnie bluzkę. - Gdzie masz pidżamę? - zapytał, gdy ja skrępowana siedziałam na łóżku. 
- W walizce. - odpowiedziałam. Po chwili poszukiwań znalazł jakąś dłuższą koszulkę. Założył mi ją.
- Kładź się. - powiedział, a gdy tylko to zrobiłam, okrył mnie kołdrą.
Zamknęłam oczy, a w głowie miałam karuzelę. Byłam strasznie pijana i coraz gorzej się czułam. Strasznie jeździło mnie w brzuchu. 
- Przyniesiesz mi wody? - zapytałam.
- Oczywiście. - odparł i po chwili siedział obok ze szklanką wody w ręce. - Proszę.. - powiedział. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, Szybko upiłam kilka łyków. Westchnęłam, odkładając pustą szklankę.
- Kładź się już. - powiedział, zostawiając mnie samą.
- Gdzie idziesz? - zapytałam zdziwiona tym, że nie kładzie się obok.
- Idę wziąć prysznic, a później spać do salonu. - odpowiedział.
- Do salonu? Przecież tu łóżko jest duże, więc możesz spać ze mną. - powiedziałam z uśmieszkiem na twarzy.
- Dobrze. - odparł i zniknął za drzwiami.
Nie wiem ile czasu minęło, ale zdążyłam przysnąć. Obudził mnie pocałunkiem w czoło. Przeciągnęłam się po czym odwróciłam się w jego stronę. Otworzyłam zaspane oczy i uśmiechnęłam się. 
- Kocham Cię. - wypowiedziałam te słowa bez zastanowienie. To pewnie dlatego, że byłam pijana, a wtedy mówiłam i robiłam głupie rzeczy. Mężczyzna delikatnie musnął moje wargi. Wsunęłam język do jego buzi i delikatnie zaczęłam nim pieścić jego podniebienie. Zaśmiał się odwzajemniając pocałunek. Dłoń zsunęłam na jego przyrodzenie.



Na dzisiaj to zdecydowanie wszystko. Jest prawie 3 rano, a ja coraz bardziej jestem zmęczona. Rozdział pojawiłby się oczywiście wcześniej, ale moja kochana mamusia korzystała z mojego laptopa. Rozdział zaczęłam pisać dopiero po północy, więc błędów na pewno jest pełno za co przepraszam.
Mogę liczyć na kreatywne komentarze, które zmotywują mnie do dalszego pisania? Bardzo proszę. Propozycje do następnego mile widziane.
Co mam zrobić z końcówką? Ma się z nim przespać czy nie? :) 
Miłego czytania.:)
wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 155.

- Nie ćpam. Po prostu jestem zmęczony po pracy. Ciężko pracuję żebyś miała wszystko, a ty mnie teraz oskarżasz? - krzyknął na mnie. Odsunęłam się.
- Nie krzycz na mnie. - powiedziałam nie spuszczając z niego wzroku. Odetchnął i powiedział.
- Przepraszam.. - przybliżył się po czym objął mnie w pasie. - Naprawdę nie chciałem. - dodał muskając moje wargi. Uśmiechnęłam się. Dawno tego nie robił. Brakowało mi tego i to cholernie. Tyle jesteśmy razem, tyle przeszliśmy, ale za niektórymi rzeczami tęsknie. Niektórych rzeczy już nie robimy i to jest najgorsze. Wszystko powoli się zmienia. Coraz mniej gdzieś razem wychodzimy, coraz mniej mnie gdzieś zabiera. Wcześniej było więcej wspólnych wyjazdów, a teraz co? Nic...
Gdy miałam już coś powiedzieć, zadzwonił jego telefon. Wycofałam się i spuściłam wzrok. Chłopak spojrzał na mnie przepraszająco, wyciągając telefon z kieszeni od spodni. Spojrzał na wyświetlacz i szybko zakrył telefon co wydało mi się dziwne. Odsunął się, spojrzał jeszcze raz na mnie i wyszedł z kuchni, a po chwili usłyszałam zamykające się drzwi od domu. To już całkowicie było dziwne i jednocześnie podejrzane. Żeby o tym zapomnieć, wzięłam się za przygotowywanie śniadania. Przygotowałam patelnie na, którą nalałam trochę oleju. Szybko pokroiłam kiełbasę w małą kostkę i wrzuciłam na gorący olej. Do miseczki wbiłam kilka jajek, które od razu posoliłam. Gdy kiełbasa była lekko podsmażona, wlałam jajka na patelnie. Chwilę później nałożyłam jajecznicę na dwa talerzyki. Położyłam je na stolę i wstawiłam wodę. Po kilku minutach zalałam herbatę gorącą wodą i położyłam obok talerzy. Usiadłam do stołu. Nie chciałam zaczynać jeść bez Harry'ego, ale czekałam dobre 10 minut. Jajecznica była zimna.
Kończąc jeść, do kuchni wszedł Loczek. Uniosłam wzrok na niego.
- Dziękuję, że zjadłeś ze mną śniadanie. - powiedziałam odkładając pusty talerz i szklankę do zlewu. Unikając z nim wzroku, chciałam wyjść z kuchni, ale stał w drzwiach. Nie chciał mnie przepuścić. - Przepuść mnie. - powiedziałam stanowczo.
- Kochanie, przepraszam. - powiedział łapiąc mnie za dłonie.
- Daj mi spokój. Źle się czuję. Chcę iść się położyć.
- Skarbie.. Miałem ważny telefon. - tłumaczył się.
- Dobra nie tłumacz się.. - powiedziałam przepychając go lekko. Ustąpił. Przechodząc przez salon, zauważyłam jego telefon. Podeszłam do stolika i wzięłam go. Szybko poszłam do sypialni. Położyłam się do łóżka. Zmienił tapetę. Wcześniej miał nasze zdjęcie z wakacji, a teraz? Nawet tego nie skomentuję. Weszłam w wiadomości i od razu jedna przyciągnęła moją uwagę. Zaczęłam czytać wszystkie sms'y z nieznanym numerem. Byłam kompletnie załamana. Wstałam z łóżka i odłożyłam telefon na miejsce. Wróciłam szybko do sypialni i położyłam się ponownie.
Kilka minut później.
- Kochanie.. - usłyszałam głos Harry'ego. Zamknęłam oczy i bardziej wtuliłam się w poduszkę. Poczułam jak materac zgina się pod ciężarek chłopaka. Przytulił mnie od tyłu i pocałował w głowę. Zacisnęłam mocniej powieki, a łzy słynęły po twarzy. One były niekontrolowane. To przez te pieprzone wiadomości. Nie mogłam przestać o nich myśleć. Już myślałam, że między nami jest dobrze, że ja mu wystarczam, ale on się już nigdy nie zmieni. Może to wszystko, to po prostu przyzwyczajenie i tylko dlatego ze mną jest? Właściwie ja już sama nie wiem. Pogubiłam się w tym wszystkim. To mnie niszczy. On mnie niszczy. 
Brunet odgarnął włosy z mojej twarzy. Poczułam jak ociera opuszkiem palca po jednej z łez.
- Księżniczko dlaczego płaczesz? - zapytał. Zaczęłam szlochać. - Co jest kurwa ze mną? Co się dzieje? Dlaczego ja tego nie kontroluję? - zadawałam sobie setki pytań. - Valerie.. - ponownie usłyszałam jego głos. Niepewnie odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam prosto w jego zasmucone oczy.
- Co? - zapytałam chamsko.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego płaczesz? - powtórzył pytanie.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zapytałam. Pokiwał twierdząco głową. Wstałam z łóżka i poszłam do salonu po telefon. Chwilę później leżałam już obok niego. Od razu weszłam w te pieprzone wiadomości. Spojrzał na mnie zszokowany.
- Valerie, ale.. - zaczął, ale mu przerwałam.
- Daj spokój. Nie tłumacz się. Ty nigdy się nie zmienisz. Dlaczego ja się do tego nie przyzwyczaiłam? Już dawno powinna byłam to zrobić. - powiedziałam, wstając. 
- To wszystko, to nie tak jak sobie myślisz. Ona nic dla mnie nie znaczy. -tłumaczył.
- Nie interesuje mnie to. Ale to nie zmienia żadnego faktu, że coś was łączyło, bądź też nadal łączy. 
- Nic mnie z nią nie łączy. Przysięgam.
- To z nią rozmawiałeś przez telefon? - zapytałam.
- Tak.. - odpowiedział cicho.
- I to był ten ważny telefon?
- Valerie, po prostu musiałem z nią to wszystko wyjaśnić. Ona się we mnie zakochała. Skończyłem z nią.  - nie odpowiadając, wyszłam z jego telefonem  z  sypialni. Wysłałam sms'a do nieznajomej dziewczyny i zakładając na siebie płaszczyk, bez słowa wyszłam z mieszkania. Szłam w umówione miejsce. 
Chwilę później.
- Siedziałam przy stoliku i czekałam na kobietę. Rozglądałam się po niewielkiej kawiarni.  Drzwi się otworzyły, a do środka weszła wysoka blondynka. To chyba była ona, bo rozglądała się dookoła. Pewnie szukała Harry'ego. Podniosłam rękę. Z dziwnym wyrazem twarzy podeszła do stolika.
- Cześć.. - powiedziała. - To ty wysłałaś mi sms'a z numeru Harry'ego? - zapytała.
- Tak.. Usiądź. - powiedziałam wskazując na krzesło. Kobieta usiadła i spojrzała na mnie.
- Możesz mi w takim razie wytłumaczyć, kim ty w ogóle jesteś? 
- To może ty mi powiedz dlaczego cały czas wydzwaniasz do mojego chłopaka? Dlaczego wysyłasz mu takie smsy i zdjęcia? Czy ty kurwa nie wiesz, że związek składa się z dwóch osób? - zapytałam. - Dawno w ryj nie dostałaś?
- Przepraszam bardzo, ale jak ty się do mnie wyrażasz? - zapytała odgarniając kosmyk włosów za ucho.
- Tak jak powinnam. Dla takich szmat jak ty nie mam szacunku. - odpowiedziałam. Zmarszczyła czoło.
- W taki sposób nie będę z tobą rozmawiać. - rzuciła i wstała po czym skierowała się w stronę drzwi. Zrobiłam to samo. Wyszłam za nim i bez zastanowienia pociągnęłam ją za włosy. Krzyknęła na co nawet nie zwróciłam uwagi. Z trudnością odwróciła się w moje stronę.
- Co ty robisz? - zapytała zszokowana. Puściłam jej pieprzone kłaki i spojrzałam prosto w jej oczy, w których pojawiły się łzy. 
- Jak się czujesz? - zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- A jak mam się czuć? - zaśmiałam się i uderzyłam ją w twarz.
- A teraz? - ponownie zapytałam.
- Dziewczyno, daj mi spokój. - krzyknęła, a wtedy już nie wytrzymałam. Uderzyłam ją z pięści w nos. Nie chciałam tego.
- W tym momencie nawet nie czujesz się w połowie tak jak ja. - krzyknęłam. - Zrozum to głupia kurwo, że Harry jest moim chłopakiem, więc odpierdol się od niego, bo jeśli tego nie zrobisz, to Cię zabiję. - dodałam, a wtedy podjechał znajomy mi samochód. Wysiadł z niego Loczek i podszedł do nas.
- Valerie.. - powiedział. - Co ty zrobiłaś? - zapytał zszokowany patrząc na blond szmatę.
- Dostała za swoje.. - odpowiedziałam.
- Harry.. Ja jestem w ciąży. - powiedziała, a wtedy mnie do końca zamurowało. Poczułam sie jakby ktoś mi wbił nóż w plecy. Łzy niekontrolowanie napłynęły mi do oczu.
- Szczęścia kurwa wam życzę! - krzyknęłam zapłakana. Bez zastanowienia wsiadłam do samochodu. Ruszyłam z piskiem opon. Nie miałam prawa jazdy, ale w tamtym momencie  nie przejmowałam się tym. Jechałam bardzo szybko, a łzy ciekły po moich policzkach. Miałam gdzieś konsekwencje, które poniosę za to. Zaparkowałam samochód przed domem mamy. Wysiadłam i wbiegłam do środka.
- Mamo! - krzyknęłam, ale nie odezwała się. - Mamo.. - ponownie krzyknęłam, ale nic. Zaczęła rozglądać się po mieszkaniu. 
- Valerie? - usłyszałam za sobą głos Josh'a. Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Wytarłam łzy. - Co ci się stało? - zapytał zdziwiony. Pewnie w tamtym momencie wyglądałam koszmarnie.
- Gdzie jest mama? - zapytałam.
- Pojechała na zakupy. - odpowiedział. - Możesz mi powiedzieć co się stało? - ponownie zapytał.
- Nic. - odpowiedziałam ruszając w stronę drzwi. W dłoni trzymałam kluczyki od samochodu. - Ja muszę jechać. Muszę stąd jechać. - powiedziałam.
- Ty przyjechałaś tu samochodem? - zapytał zszokowany.
- Ta.. - rzuciłam obojętnie i wyszłam. Wsiadłam do samochodu i wtedy podbiegł Josh. Otworzył drzwi, a ja w tym samych czasie odpaliłam silnik.
- Wysiadaj. - rozkazał.
- Nie. - odpowiedziałam.
- Valerie wysiądź! Nie jesteś w stanie kierować! Poza tym ty w ogóle nie powinnaś jeździć samochodem. - powiedział.
- Nie interesuje mnie to. Chcę umrzeć. - powiedziałam zapłakana.
- Uspokój się.. Chodź położysz się. Przepisz się u nas. - jego głos był inny. Czy on się mną przejmuje? Ale po co? Przecież tak mnie traktuje? Uważa mnie za najgorszą, a teraz raptownie co?
- Daj mi spokój. - poprosiłam go. 
- Nie rób niczego głupiego. Wysiadaj natychmiast. Zaraz wróci twoja matka Chcesz żeby widziała cię w takim stanie? Chcesz ją jeszcze bardziej zmartwić? - ciągle do mnie mówił co jeszcze bardziej mnie denerwowało. 
- Muszę jechać do siebie. - powiedziałam. -  Ja muszę to z nim wyjaśnić. - dodałam. - Co ja gadam. Ja nie chcę go znać. Chcę żeby zniknął z mojego życia. Nienawidzę go. - uderzyłam dłońmi o kierownicę. 
- Wysiadaj. - powiedział łapiąc mnie za rękę. Westchnęłam i niechętnie wysiadłam. Mężczyzna zabrał szybko kluczyki i zamknął samochód. Klucze schował do kieszeni od spodni. Weszliśmy do mieszkania. Od razu skierowałam się do swojej dawnej sypialni i położyłam się do łóżka. Wtulając się w poduszkę, zacisnęłam powieki. 
Kilka godzin później.
 
 Co Valerie tutaj robi? - usłyszałam niewyraźny głos mamy. Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam. 
- Jak widzisz, śpisz. - odpowiedział mężczyzna. 
- Ale jest tu samochód Harry'ego. Gdzie on jest? - zapytała ciekawa.
- Harry'ego nie ma. - odpowiedział znudzony jej ciągłymi pytanami.
- Valerie przyjechała sama? - zszokowana rzuciła podchodząc do łóżka. - Nic się jej nie stało? - poczułam jak odgarnia kosmyk włosów za moje ucho.
- Jak widzisz jest cała i zdrowa. - odparł.
Drzwi od pokoju się zamknęły. Zostałam sama. Przetarłam zaspaną twarz i wreszcie otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po pokoju. Usiadłam na brzegu łóżka. Z kieszeni wyciągnęłam telefon Harry'ego. Spojrzałam na wyświetlacz. Miał kilka nieodebranych połączeń od tej dziewczyny oraz wiadomości. 
- Czego ona kurwa jeszcze nie zrozumiała? - zadałam sobie pytanie i wstałam. Po cichu zeszłam na dół. Miałam nadzieję, że nie spotkam mamy, ale jak na złość siedziała w salonie z Christianem. 
- Cześć mamo. - rzuciłam podchodząc do drzwi koło których leżały moje buty. Założyłam je i spojrzałam na kobietę, która wstała.
- Co się stało córeczko? - zapytała.
- Nic. - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Jak to nic? Coś musiało się stać.
- Naprawdę, wszystko jest w porządku. Muszę już jechać. - powiedziałam łapiąc za klamkę i wtedy mi się przypomniało, że Josh ma klucze od samochodu. - Gdzie jest Josh? - zapytałam.
- W ogrodzie. - odpowiedziała. Wyszłam z domu i poszłam za dom do ogromnego ogrodu.


 Mężczyzna siedział na ławce. Gdy podeszłam do niego, jego wzrok znalazł się na mnie. Przyglądał się. 
- Przyszłam po kluczyki. - powiedziałam wsuwając dłonie do kieszeni od cienkiego płaszczyka.
- Nie dam Ci kluczyków. - odpowiedział. - Zaraz przyjdzie Harry i z nim wrócisz do domu. - dodał.
- Co? Ale jak się z nim skontaktowałeś? - zapytałam zszokowana. - Przecież.. - przerwał mi.
- Masz jego telefon. Wiem.. Dlatego zadzwoniłem na domowy i poinformowałem go, że jesteś u nas. - powiedział.
- Dlaczego to zrobiłeś? 
- Martwię się o Ciebie. Nie będziesz wracała samochodem. Poza tym nie masz prawa jazdy co wiedzą wszyscy i gdyby tak złapała cię policja? Co byś wtedy zrobiła? 
- To byłby już mój problem. 
-Przestań patrzeć na świat z jak najgorszej strony. - powiedział.
- Dajcie mi kurwa wszyscy święty spokój. - krzyknęłam i odwróciłam się. Kilka centymetrów przede mną stał Harry. Zmarszczyłam czoło i ominęłam go. Wyszłam z ogrodu, a on za mną.
- Valerie, zaczekaj. - powiedział łapiąc mnie za rękę. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
- Zostaw mnie. 
- Musimy porozmawiać. 
- Nie mamy o czym rozmawiać. Idź do tej swojej pieprzonej blondynki. - krzyknęłam bez zastanowienia.
- Uspokój się, proszę. Ja Ci to wszystko wyjaśnię. - powiedział przybliżając się do mnie.
 

Przepraszam za wszystkie błędy, które popełniłam pisząc ten rozdział, ale większość pisałam w nocy i byłam zmęczona. Nie mam czasu żeby poprawić, ponieważ zaraz jadę. 
Liczę na kreatywne komentarze z waszej strony, bo one mnie najbardziej motywują. Często teraz pojawiają się komentarze "cudowny" itp, które mniej motywują. Chciałabym żebyście wyrazili swoje zdanie. :*
Kocham was bardzo mocno. To dzięki wam tu nadal jestem. :)  

aniołki najwspanialsze.

Layout by Yassmine