poniedziałek, 9 listopada 2015

Rozdział 163.

- Zaczynasz mnie coraz bardziej wkurwiać. Uspokój się, bo nie ręczę za siebie, rozumiesz? - krzyknął na mnie. Wyrwałam się szybko i zaczęłam biec w stronę domu chłopaka. Co chwilę odwracałam się, by upewnić się czy czasami nie biegnie za mną. Nigdzie go nie widziałam. Niedaleko domu zatrzymałam się. Zmęczona rozejrzałam się raz jeszcze za siebie. Było ciemno, a chłopaka nadal nie było widać. Spojrzałam przed siebie i wystraszone cofnęłam się kilka kroków do tyłu. Przede mną stał Harry. Zdenerwowany patrzył na mnie. Zmierzyłam go wzrokiem. Zaciskał pięści. Mój oddech przyśpieszył jeszcze bardziej. - Coś Ci powiedziałem, prawda? Prosiłem Cię żebyś się uspokoiła, a ty co odpierdoliłaś? - zapytał podchodząc do mnie. Stałam zamurowana i patrzyłam na niego. Kciukiem przejechał po moim policzku. Odsunęłam się niepewnie. Nie wiedziałam jak zareaguje. Szybko pożałowałam tego. Poczułam ból na policzku, który z chwili na chwilę stawał się coraz gorszy. Przyłożyłam swoją zimną dłoń do bolącego policzka. Na chwilę złagodziłam ból i szczypanie.
- Teraz tak będzie wyglądał nasz związek? Będzie codziennie mnie tak traktował? Czy tylko wtedy, gdy nie będę chciała tego samego co ty? No słucham? - zapytałam zdenerwowana. Nie bałam się tego, że może uderzyć mnie jeszcze raz. Było mi to już obojętne. Nie raz dostałam od niego w twarz, więc może powinnam była się do tego przyzwyczaić? Byłam zła na siebie, że przez chwilę uwierzyłam w to, że się zmienił. Ale wiem jedno. On się nigdy nie zmieni. Zawsze traktował i uważasz mnie za szmatę. Nie raz już wygarnął mi to prosto w twarz. Na początku cholernie mnie, to bolało, a teraz już nawet się tym nie przejmuję. - Bardzo rozmowny jesteś. - rzuciłam obojętnie. Ominęłam go i zaczęłam iść. Nie szedł za mną. Nawet się nie odwrócił. Nie spojrzał na mnie. Odwróciłam się na chwilę. Stał w miejscu i patrzył się w jeden punkt co mnie przerażało dlatego też przyśpieszyłam.
Chwilę później byłam już u niego w domu. Demetria siedziała w salonie i piła akurat herbatę, gdy wpadłam jak poparzona do środka. Od razu jej wzrok znalazł się na mnie.
- Valerie? Gdzie jest Harry? - zapytała po czym wstała i od razu znalazła się przede mnie. Delikatnie kciukiem przejechała po moim policzku, który na pewno był zaczerwieniony co zauważyła kobieta. - Co Ci się stało? - zapytała, ale nic nie odpowiedziałam. Od razu łzy napłynęły mi do oczu. Zacisnęłam powieki, a nieproszone łzy spłynęły po moich policzkach. - On znowu Cię bije? - zapytała. Kiwnęłam twierdząco głową i mocno wtuliłam się w kobietę, która gładziła dłonią moje plecy. - Valerie ja tak tego nie zostawię. - powiedziała po chwili. Odsunęłam się do niej. Wytarłam łzy i spojrzałam prosto w oczy Blondynki.
- Co ma Pani na myśli? - zapytałam zdziwiona.
- Póki nie ma Harry'ego spakuj wszystkie swoje rzeczy, które u nas masz i zejdź szybko do salonu. - odpowiedziała. Nic już nie powiedziałam. Wbiegłam na górę i najszybciej jak tylko mogłam spakowałam swoje rzeczy. Po 5 minutach byłam już w salonie i czekałam na kobietę. Ubrana w czarne obcisłe spodnie oraz czarny długi płaszcz, podeszła do drzwi i spojrzała na mnie. - Chodź.. - rzuciła otwierając drzwi. Szybko wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam ciekawa.
- Do rodziców nie możesz jechać, do waszego do domu również nie możesz jechać, bo Cię znajdzie. Za miastem wynajmuję niewielkie mieszkanie, w którym zatrzymasz się na kilka dni. Nie chcę żeby mój syn Cię tak traktował. Nie zasługujesz na to. On nie wie czasami co robi, a później tego żałuje. Dlatego też proszę Cię żebyś nie odbierała od niego telefonów, nie odpisywała na wiadomości, a tym bardziej nie możesz dowiedzieć się, że tu jesteś. Harry nie ma pojęcia o tym mieszkaniu i najlepiej będzie jak zostanie, to między nami, dobrze? - powiedziała. Przez cały czas patrzyłam na nią.
- Dobrze. Wszystko rozumiem. - odpowiedziałam odwracając swój wzrok przed siebie. Patrzyłam na jadące samochody przed nami. Siedziałam zamyślona i w ogóle się nie odzywałam. Nie miałam na nic ochoty. Chciałam tylko położyć się i zasnąć.
Po dobrej godzinie byłyśmy już na miejscu. Kobieta zaparkowała samochód przed bramą, który była przeszkodą żeby wjechać na parking.
- Nie będę już wjeżdżać, ponieważ nie opłaca mi się. Chodźmy szybko. Pokażę Ci, które to będzie Twoje mieszkanie. - powiedziała. Wysiadłyśmy z samochodu. Wpisała kod do bramki i weszłyśmy na podwórko. Żeby gdzieś wejść trzeba było za każdym razem wprowadzić hasło, którego nie znalazłam.
Po dobrych pięciu minutach byłyśmy na jednej z klatek. Weszłyśmy na trzecie piętro. Weszłyśmy do mieszkania numer 27. Zdjęłam buty i weszłam w głąb mieszkania. Było małe, ale bardzo przytulne. Walizkę zostawiłam w korytarzu i poszłam za kobietą. Zapaliła światło w kuchni i podeszła do małego baru zza którego wyciągnęła karteczkę i długopis. Zapisała jakieś liczby.
- To jest kod do bramki, klatki. - wyjaśniła.
- Dobrze. - odpowiedziałam.
- Wybacz, ale muszę Cię już zostawić. Muszę załatwić jeszcze jedną sprawę. Pamiętam o tym co Ci mówiłam. - przypomniała i wyszła z mieszkania. Zostałam sama. Stałam w kuchni do momentu, aż dzwonek telefonu wypełnił całą kuchnię. Przestraszyłam się po czym szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni. Spojrzałam na wyświetlacz. Od razu odrzuciłam połączenie, a telefon położyłam na barze. Rozejrzałam się po mieszkaniu. Było naprawdę bardzo ładne.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ.

Jestem tu już tydzień i czuję, że zwariowałam. Jestem zamknięta w tym mieszkaniu. Ona mnie okłamała. Zrobiła, to specjalnie, a ja jej uwierzyłam. Zamknęła mnie, a klucz zabrała. Zorientowałam się dopiero na drugi dzień, gdy chciałam wyjść pobiegać. Nie wiem co mam robić. Ciągle płaczę i wpadam w histerię jak głupia.
Tyle razy próbowałam skontaktować się z Harry'm, ale ciągle ma wyłączony telefon. Tak jest od 4 dni.. Nie pozostało mi nic innego. Musiałam, to zrobić, bo jeszcze jeden dzień w tym domu, a zwariuję całkowicie.
Wzięłam telefon i wybrałam numer Josh'a.. Odebrał! Cieszyłam się jak głupia.
- Proszę Cię przyjedź po mnie i zabierz mnie stąd. - powiedziałam zapłakanym głosem. Zapadła cisza. Nie odzywał się, ale słyszałam jego oddech. - Josh.. - powtórzyłam.
- Gdzie jesteś? - zapytał. Wreszcie usłyszałam jego głos. Wyjaśniłam mu wszystko.
Nie wiem ile minęło godzin od naszej rozmowy, ale zdążyło zrobić się już ciemno. Siedziałam oparta o drzwi balkonowe i czekałam.  Czekałam, aż wreszcie przyjedzie.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Valerie? - głos Josh'a sprawił, że uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Szybko wstałam z podłogi i podbiegłam do drzwi.
- Spróbuj je jakoś otworzyć. - odpowiedziałam.
- Odsuń się. - powiedział. Odsunęłam się. Kilka razy uderzył w drzwi, aż wreszcie po chwili udało mu się je wyważyć. Stał i patrzył na mnie. Bez zastanowienia podbiegłam do niego i mocno wtuliłam się w niego.
- Dziękuję. - szepnęłam.  Odsunął się ode mnie i spojrzał prosto w moje oczy. - Pakuj się. Czekam w samochodzie. - rzucił obojętnie i poszedł. Westchnęłam po czym wpadłam do sypialni. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i zeszłam na dół. Stał przed klatką i palił papierosa. Spojrzałam na niego zdziwiona. Przecież on nie pali. Co się stało, że zaczął? Ale nie zapytałam. Stanęłam cicho przed nim. Uniósł wzrok na mnie. Wziął ode mnie walizkę i zaczął iść w stronę samochodu. Bez słowa szłam za nim. Przy samochodzie wyrzucił papierosa, a walizkę wrzucił do bagażnika. Zajęłam miejsce pasażera i czekałam, aż wreszcie dołączy do mnie.
Wsiadł, odpalił silnik i ruszył w piskiem opon. Patrzył uważnie na drogę, a na mnie w ogóle nie zwracał uwagi.
- Naprawdę dziękuję, że po mnie przyjechałeś. - odezwałam się.
- Ta, spoko. - odpowiedział obojętnie. Nie spojrzał na mnie. Odwróciłam wzrok w boczną szybę. Patrzyłam na rozmazany obraz.
Ten sam dzień - wieczór, godzina 21:30.
Po drodze zajechał do sklepu. Nie zapytał się czy idę z nim. Po prostu bez słowa wziął portfel i wysiadł z samochodu. Patrzyłam jak wchodzi do sklepu. Spuściłam głowę w dół i czekałam aż wróci.
Nie wiem ile minut minęło. Drzwi pasażera otworzyły się. Włożył reklamówki i wsiadł.
- Nie mieszkam z Twoją mamą.. Chcesz jechać do niej czy do mnie? - zapytał. Zdziwiona spojrzał na niego.
- Dlaczego z nią nie mieszkasz? - zapytałam nie spuszczając z niego wzroku.
- Przyznała się do tego, że przespała się z Harry'm. - odpowiedział i wtedy, to do mnie wróciło. Wróciło do mnie to o czym zapomniałam już dawno.
- Chcę do Ciebie. - odpowiedziałam od razu. Szybko wytarłam łzy.
Po kilku minutach byliśmy przed domem, którego wcześniej nie widziałam. Mimo tego, że przejeżdżałam tędy już kilka razy, ale nie ważne. Wysiadłam z samochodu. Z bagażnika wyciągnęłam walizkę i zaczęłam iść z mężczyzną. Weszliśmy do środka. Zdjęłam buty i spojrzałam na niego. - Gdzie mogę się przespać? - zapytałam. Odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Poczekaj. - powiedział i zniknął za drzwiami zapewne kuchni. Po chwili wrócił do mnie i wziął moją walizkę. Zaczął iść w stronę schodów. Szłam za nim. Chwilę później stałam już sama w niewielkiej sypialni. Białe ściany, białe łóżko, biała komoda oraz niewielki biały stolik. To wszystko co znajdowało się w sypialni. Pchnęłam walizkę pod ścianę i położyłam się do łóżka. Okryłam się cienkim kocem.
Obudziłam się, gdy poczułam, że ktoś mnie przykrywa. Przestraszona od razu usiadłam. Światło było zapalone, a to był tylko Josh.
- Przepraszam.. Nie chciałem Cię przestraszyć, naprawdę. - powiedział. Westchnęłam.


Jeśli są jakiekolwiek błędy, to przepraszam, ale jestem zmęczona i jakoś nie bardzo chce mi się je sprawdzać i poprawiać.
Czytasz? To proszę Cię zostaw po sobie komentarz. :)

wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 162.

- Jak to tu był? O której? - zapytał zdziwiony.
- Nie pamiętam, o której. Powiedział, że przyjdzie wieczorem. - odpowiedziałam. Kąciki jego ust uniosły się w delikatny uśmiech.
- Świetnie. - powiedział i pocałował mnie. Zastanawiało mnie jedno. Miałam już ochotę się o to zapytać, ale powstrzymałam się. Odwzajemniłam pocałunek.
- Harry kochanie. Mamy gościa. - oboje usłyszeliśmy głos mamy Harry'ego. Odsunęliśmy się od siebie. Chłopak przez chwilę nie odrywał ode mnie wzroku.
- No idź kochanie. To pewnie on. - powiedziałam.
- Chodź ze mną. - powiedział wstając z łóżka. Niechętnie to zrobiłam. Przed oczami miałam scenę z rana. Jak mierzył mnie wzrokiem. Zmarszczyłam czoło, gdy stanęliśmy sobie twarzą w twarz. Harry'ego całkowicie zamurowało. Czyli to było ich pierwsze spotkanie.
- Nie wierzę! Jakiego ja mam przystojnego syna. - powiedział po czym przytulił mocno chłopaka. Widziałam jak ciągle swój wzrok ma na mnie. Czułam się dziwnie. Stałam bez ruchu. Gdy tylko odsunęli się od siebie, złapałam Loczka za rękę. Przysunął się do mnie. Objął mnie w pasie. Wtuliłam się w niego.
- Zaraz zamówię coś do jedzenia. - powiedziała Blondynka i zniknęła za drzwiami kuchni. Wszyscy usiedliśmy na wygodnej kanapie. Harry przez cały czas rozmawiał ze swoim ojcem. O wszystkim. Nic mnie nie interesowało.
- Pójdę się położyć. - przerwałam w pewnym momencie. Oboje spojrzeli na mnie.
- Pójdziesz dopiero jak zjesz kolację. - powiedział.
- Nie jestem głodna. - odparłam.
- Nie denerwuj mnie. Jadłaś coś jeszcze oprócz kanapek, które zrobiłem ci rano?
-Nie..
- A więc właśnie. Nie ruszysz się od stołu póki nie zjesz kolacji. - odpowiedział i wrócił do rozmowy z Rob'em. Przez cały czas siedziałam cicho. Drzwi od kuchni się otworzyły, a zza nich wyjrzała mama Harry'ego.
- Valerie, pomożesz mi? - zapytała. Szybko wstałam i poszłam do niej. Czułam na sobie czyjś wzrok. Ucieszyłam się, gdy już byłam w kuchni i nikt mnie nie widział.
- W czym mam Pani pomóc? - zapytała. Kobieta siedziała smutna na krześle barowym. Usiadłam obok niej. Spojrzała na mnie. - Czy coś się stało?
- Po prostu nie wierzę, że po tylu latach wrócił. Może to dziwne, ale nadal go kocham. Był moją pierwszą miłością. Nie mogę o nim zapomnieć. - wyjaśniła. Do jej oczu napłynęły łzy.
- Skoro Pani go kocha, to może najwyższy czas na poważną rozmowę? Może on również coś do Pani czuje? Gdy tylko zjemy kolację, to wyciągnę Harry'ego na spacer i będziecie mogli sobie porozmawiać. - powiedziałam.
- Naprawdę? Naprawdę zrobisz to dla mnie? - zapytała.
- Oczywiście. - odpowiedziałam. Kobieta wstała i przytuliła mnie mocno.
- Naprawdę Ci dziękuję. - powiedziała, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Wzięła portfel i wyszła z kuchni. Wróciłam do salonu z czterema drinkami, które przygotowała. Położyłam tacę na niskim, szklanym stoliku i położyłam każdy w odpowiednim miejscu. Odniosłam tacę i wracając do salonu, zauważyłam karteczkę. Wzięłam ją do ręki.

Mamo, gdy będziesz wracała z pracy, to proszę kup mi papierosy, ale tak żeby Valerie nie wiedziała. 
Harry...

Po przeczytaniu treści, zgniotłam małą kartkę i wrzuciłam do kosza. Ciśnienie automatycznie mi się podniosło. Usiadłam obok niego. Uśmiechnięty spojrzał na mnie, a dłoń położył na moim udzie. Zmarszczyłam czoło. Kobieta przyniosła zamówienie i położyła je na stoliku.

Kilka minut później.
Zjedliśmy dziesięć minut temu. Położyłam dłoń na dłoni Loczka. Spojrzał na mnie.
- Co jest skarbie? - zapytał.
- Pójdziemy na spacer? Muszę się przewietrzyć. - odpowiedziałam.
- A nie możemy później? - zapytał.
- Proszę Cię nie denerwuj mnie. - powiedziałam cicho i jeszcze spokojnie.
- No dobrze. - odpowiedział. - Idziemy na spacer. Za niedługo wrócimy. - powiedział, gdy wstałam. Założyliśmy buty i wyszliśmy z domu.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego znowu palisz? - zapytała, gdy byliśmy w parku. Zdziwiony spojrzał na mnie.
- Skąd wiesz?
- Twoja mama nie wyrzuciła karteczki, którą napisałeś. - odpowiedziałam posyłając mu sztuczny uśmiech. 
- No tak jakoś wyszło, że znowu zacząłem palić. Jeśli Ci to przeszkadza, to w każdej chwili mogę rzucić palenie. - powiedział. Zatrzymałam się i spojrzałam prosto w jego oczy. Ręce zarzuciłam na jego szyję.
- Zrobisz to dla mnie?
- Dla Ciebie wszystko. - odpowiedział i wtedy pocałowałam go namiętnie. Objął mnie w pasie i przyciągnął bardziej do siebie. Na chwilę odsunął swoje usta od moich. 
- Tego jeszcze tutaj nie robiliśmy. - powiedział biorąc mnie na ręce. Zaśmiałam się,
- I szybko tego nie zrobimy. - odpowiedziałam, gdy posadził mnie na ławce.
- Nikt nie będzie widział. Mam na Ciebie straszną ochotę. - powiedział wsuwając dłonie pod moją koszulkę.
- Proszę cię przestań, Harry.
-Ale czego się boisz? Przecież nikogo nie ma. Jest już ciemno. 
- Chodźmy do domu. - zaproponowałam i wstałam. Siedział na ławce i patrzył na mnie. - No chodź. - powiedziałam.
- Nie. Nigdzie nie idę. - powiedział obrażony krzyżując ręce na klatce piersiowej. 
- Kochanie proszę Cię nie denerwuj mnie. - ostrzegłam go.
- Ale ja Ciebie nie denerwuję. Po prostu chcę cię przelecieć w parku. - powiedział śmiejąc się. Usiadłam na niego okrakiem. Od razu uśmiechnięty objął mnie i przysunął jeszcze bardziej do siebie.
- Dlaczego tak bardzo zależy Ci na tym, żeby zrobić to akurat tu? - zapytałam zaciekawiona. Odgarnęłam kosmyk włosów za ucho.
- Powiedz mi, że tego nie chcesz.
- Nie chcę tego. - odpowiedziałam szybko. Spojrzał na mnie. Jego wyraz twarzy był dziwny. Jakby się denerwował. 
- Dlaczego, gdy zawsze Cię o coś proszę, to jesteś na nie? - zapytał. Zacisnął zęby. Przestraszona zeszłam z niego i odwróciłam się na pięcie. Chciałam uciec stąd, ale nie pozwolił mi. Wstał z ławki i złapał mnie za nadgarstek po czym przyciągnął do siebie. - Odpowiedz mi na to pieprzone pytanie. - rzucił groźnie.
- Jeśli masz tak się do mnie odzywać, to nie mamy o czym rozmawiać! - rzuciłam oschle. Jeszcze mocniej ścisnął mój nadgarstek.
- Masz jakiś problem z tym?
- Nie. Nie mam żadnego problemu, ale widzę, że ty masz problem. Puść mnie natychmiast, bo nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. - próbowałam się wyrwać, ale bezskutecznie.


Wreszcie wróciłam na stare śmieci. Jak to wszystko szybko zleciało. Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile cierpiałam przez te miesiące, które byłam nieobecna na blogu. Wybaczycie mi to? Na początek krótszy rozdział żeby sprawdzić czy jest jeszcze dla kogo pisać.
Przeczytałaś? Zostaw kreatywny komentarz.:)

aniołki najwspanialsze.

Layout by Yassmine