- Nie chcę Cię tu widzieć. Miło będzie, gdy sobie pójdziesz. - powiedziałam stanowczo. Naprawdę byłam zdenerwowana i przestraszona. Jak on tu wszedł? Josh na pewno nie zostawił otwartych drzwi od domu.
- Val, proszę wysłuchaj mnie. - nalegał, ale byłam uparta co mnie bardzo zdziwiło. Zawsze ulegałam.
- Wynoś mi się stąd! - krzyknęłam i pchnęłam go z całej siły. Chłopak się tego nie spodziewał. Nie domyślał się nawet, że będę do tego zdolna. Przewrócił się na podłogę uderzając jednocześnie głową o kant drewnianego białego łóżka. - Jęknął z bólu. Jego mina była skwaszona od bólu. Przyłożył rękę do tyłu głowy, a po chwili na nią spojrzał. Zobaczyłam krew. Odsunęłam się kilka kroków do tyłu tym samym uderzając o ścianę.
- Co ty zrobiłaś? - zapytał zszokowany. Miał na sobie białą podkoszulkę, która była już we krwi. Tak bardzo się bałam. Nie wiem czy bardziej o niego czy o siebie.
- Harry, przepraszam. - powiedziałam roztrzęsiona. Pierwszy raz go skrzywdziłam. Ja tego nie chciałam. Nie chciałam żeby mu się coś stało. Nie tego kurwa chciałam. Rozpłakałam się jak małe dziecko, ale nie podeszłam do niego.
*****
Chciałem się do niej zbliżyć. Chciałem ją przytulić i powiedzieć, że bardzo kocham. Chciałem ją przeprosić. Chciałem żeby mi to wybaczyła. Gdy już zrobiłem krok w przód ona zareagowała bardzo dziwnie. Nie spodziewałem się tego. Pchnęła mnie z całej siły. Nie zdążyłem zareagować i poleciałem do tyłu. Głową uderzyłam o kant łóżka. Poczułem cholerny ból i ciepło z tyłu głowy. Przez chwilę widziałem jedynie ciemność. Przyłożyłem dłoń do bolącego miejsca. Poczułem ciepłą ciecz, pokręciłem głową i spojrzałem na trzęsącą się dłoń. To była krew. Właśnie tego się spodziewałem. Podniosłem wzrok na Valerie. Stała roztrzęsiona przy ścianie i płakała.. Tak, płakała Byłem zdziwiony, ponieważ to oznaczało, że się martwi.
Z wielkim trudem po kilku próbach udało mi się wstać.
- Harry, przepraszam.- usłyszałem z ledwością jej słowa. Powiedziała, to tak cicho do tego było słychać w jej głosie sam nie wiem co.. Zmartwienie? Niepokój?
- To ja przepraszam, że tu w ogóle przyszedłem i chciałem.. - nie dokończyłem. Wyjąłem z ciasnej kieszeni od spodni małe czerwone pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek zaręczynowy z naszymi inicjałami. Rzuciłem go pod jej nogi i obolały opuściłem jej dom. Samochód miałem zaparkowany po drugiej stronie ulicy.
Kilka minut później.
Wyszedłem ze szpitala. Dookoła głowy miałem owinięty bandaż. Wyglądałem śmiesznie.. Dostałem tabletki przeciwbólowe i założyli mi kilka szwów. Nie chciałem jechać na to zszycie, ale oczywiście moja kochana siostra Ashley mnie do tego zmusiła. Dziewczyna, gdy tylko mnie dostrzegła, wysiadła z samochodu i podeszła do mnie. W tym samym czasie odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się.
- Jak się czujesz? Zszywali Ci? Dali Ci tabletki przeciwbólowe? - zadawała tyle pytań, że tylko oschle rzuciłem - Ta. - nic więcej nie chciało mi się mówić. W głowie ciągle miałem tylko Valerie. Ciekawiło mnie to czy ona też o mnie myśli, czy się martwi, czy interesuje ją gdzie teraz jestem. - Mało rozmowny jesteś.. - powiedziała naburmuszona siostra. - Valerie do Ciebie dzwoniła. Pozwoliłam sobie odebrać. Pytała się gdzie jesteś. Powiedziałam jej... Niedługo ma być. - dodała szczupła blondynka. W tym samym czasie zaciągnąłem się, ale gdy usłyszałem, że Valerie zaraz będzie, zacząłem się dusić. To nie był dobry pomysł z tym informowaniem mnie o tym. Wyrzuciłem papierosa i spojrzałem na siostrę.
- Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś? - zapytałem zdenerwowany.
- Kiedy miałam wcześniej Ci powiedzieć? - zaśmiała się. - Czy ty wiesz co mówisz? - dodała. Warknąłem zniesmaczony. - Minutę temu zdążyłam do Ciebie przyjść, Harry. - pokręciłem głową, gdy usłyszałem jej słowa. Nie minęło nawet pięciu minut, gdy podjechał samochód. To było ona.. Szybko wysiadła i podeszła do nas.
- Ashley możesz zostawić nas na chwilę samych? - zapytała roztrzęsiona. Blondynka przytaknęła i wróciła do auta. Wzrokiem błądziłem wszędzie byleby na nią nie patrzeć. - Nic Ci nie jest? Tak mi przykro, że to się stało. Naprawdę nie chciałam Cię skrzywdzić. Jest mi tak cholernie głupio. - zaczęła się tłumaczyć co spowodowało, że na nią spojrzałem. Wyglądała tak pięknie. Miała na sobie obcisłe czarne spodnie, białe adidasy, białą koszulkę i czarny sweterek. Nie mogłem oderwać od niej wzroku.
- Nie przepraszaj, nic się nie stało. - powiedziałem. - Nie chcę do tego wracać.. -dodałem.
- Jak to nic się nie stało? To wszystko moja wina. Gdybym nie była taka uparta i bym Cię wysłuchała, to do niczego by nie doszło - rzuciła spuszczając głowę. Westchnąłem i podszedłem do niej. Złapałem ją za podbródek i delikatnie uniosłem jej głowę. Patrzyła mi prosto w oczy.
- Ja już o tym zapomniałem. - uniosłem kącik ust do góry. Ona również próbowała, ale zrezygnowała.
- Nie kłam. Oboje wiemy, że nigdy nie powinno do tego dojść. - zaczęła, szukając czegoś w torebce. - Możesz mi wyjaśnić o co chodzi z tym? - zapytała trzymając w dłoni pudełko z pierścionkiem, Westchnąłem. Zupełnie zapomniałem o tym.
- To na przeprosiny.. - skłamałem. Nie dlatego go kupiłem. Dziewczyna posłała mi delikatny uśmiech.
- Dziękuję. Jest piękny, ale nie mogę go przyjąć. - odpowiedziała wyciągając go w moim kierunku. Odsunąłem się o krok do tyłu.
- Musisz go przyjąć. Jest specjalnie dla Ciebie. - powiedziałem. Patrzyłem uważnie jak otwiera pudełeczko i bierze do ręki pierścionek. Bez zawahania wsunęła go sobie na palca. Uśmiechnąłem się. Byłem szczęśliwy, że go przyjęła.
- Jest naprawdę piękny, dziękuję. - powiedziała podchodząc do mnie. Przytuliła się do mnie. Od razu skorzystałem i wtuliłem ją w siebie mocno. Po chwili odsunęła się. Spojrzała prosto w moje oczy i powiedziała. - Przepraszam, ale muszę już jechać. - rzuciła. - Jutro 15.30, w kawiarni niedaleko szkoły.- dodała i wsiadła do samochodu. Stałem tak przed chwilę i patrzyłem w jeden punkt. Sam nie wiem ile to trwało, ale z rzeczywistości przywróciła mnie siostra.
- Harry, chodź tu. - krzyknęła przez uchyloną szybę. Spojrzałem na nią i szybko wsiadłem do samochodu.
- Nie kłam. Oboje wiemy, że nigdy nie powinno do tego dojść. - zaczęła, szukając czegoś w torebce. - Możesz mi wyjaśnić o co chodzi z tym? - zapytała trzymając w dłoni pudełko z pierścionkiem, Westchnąłem. Zupełnie zapomniałem o tym.
- To na przeprosiny.. - skłamałem. Nie dlatego go kupiłem. Dziewczyna posłała mi delikatny uśmiech.
- Dziękuję. Jest piękny, ale nie mogę go przyjąć. - odpowiedziała wyciągając go w moim kierunku. Odsunąłem się o krok do tyłu.
- Musisz go przyjąć. Jest specjalnie dla Ciebie. - powiedziałem. Patrzyłem uważnie jak otwiera pudełeczko i bierze do ręki pierścionek. Bez zawahania wsunęła go sobie na palca. Uśmiechnąłem się. Byłem szczęśliwy, że go przyjęła.
- Jest naprawdę piękny, dziękuję. - powiedziała podchodząc do mnie. Przytuliła się do mnie. Od razu skorzystałem i wtuliłem ją w siebie mocno. Po chwili odsunęła się. Spojrzała prosto w moje oczy i powiedziała. - Przepraszam, ale muszę już jechać. - rzuciła. - Jutro 15.30, w kawiarni niedaleko szkoły.- dodała i wsiadła do samochodu. Stałem tak przed chwilę i patrzyłem w jeden punkt. Sam nie wiem ile to trwało, ale z rzeczywistości przywróciła mnie siostra.
- Harry, chodź tu. - krzyknęła przez uchyloną szybę. Spojrzałem na nią i szybko wsiadłem do samochodu.
Valerie.
Weszłam do domu. Od razu zmierzył mnie wzrokiem.
- Gdzie byłaś? - zapytał i wskazał wolne miejsce obok. Zdjęłam kurtkę i usiadłam obok mężczyzny.
- Byłam u Harry'ego. - odpowiedziałam. Wbił we mnie wzrok.
- Spytasz się z nim?
- Może.
- Jak to może? - ponownie zapytał. - Masz się z nim nie spotykać, rozumiesz? - powiedział zdenerwowany łapiąc mnie za rękę. Ścisnął mocno mój nadgarstek. Próbowałam się wyrwać, ale miał znacznie więcej siły.
- Puść mnie, to boli. - powiedziałam.
- Nie interesuje mnie to. - rzucił oschle i zaczął się do mnie dobierać. Próbowałam się wyrwać, ale nie dałam rady..
- Przestań. - krzyknęłam. Zawsze denerwował mnie takim zachowaniem. Nie rozumiał, że nie chcę. Miał gdzieś moje uczucia. Gdy wsunął rękę pod moje majtki, rozległo się pukanie do drzwi. Przestraszył się tak samo jak ja. Spojrzał na mnie.
- Umawiałaś się z kimś? - zapytał. Pokręciłam przecząco głową. Wstał i podszedł do drzwi, które od razu otworzył. Stała w nich jakaś kobieta.
- Josh, musimy poważnie porozmawiać. - powiedziała wpraszając się do środka. Uważnie się jej przyglądałam.
- O czym chcesz ze mną rozmawiać? Wydawało mi się, że ta znajomość została już zakończona. - odpowiedział.
- Jestem w ciąży, a ty jesteś ojcem. - powiedziała co mnie cholernie zszokowało. Teraz miałam okazję, żeby zrobić awanturę. Wstałam i podeszłam do nich.
- Jak to jesteś w ciąży, szmato? - zapytałam. - Josh, masz mi coś dopowiedzenia? - krzyknęłam. - Zdradziłeś mnie? Jak mogłaś! - uderzyłam go w twarz i zniknęłam za drzwiami kuchni. Usiadłam na blacie i zaczęłam cicho się śmiać. Usłyszałam kłótnie oraz trzaśnięcie drzwiami. Po chwili Josh stał już na przeciwko mnie.
- Zdradziłeś mnie...
- Nie zdradziłem się. Nie jesteśmy razem. Nas łączy tylko seks, zapomniałaś? - powiedział.
- Ja Cię kocham. - po tych słowach spojrzał na mnie z taką miną, z której nie mogłam nic wyczytać.
- Kochasz mnie? Od kiedy? - zapytał lekko zachrypniętym głosem.
- Od samego początku. Od momentu, kiedy pierwszy raz mnie pocałowałeś, kiedy pierwszy raz się kochaliśmy..
Co sądzicie? Rozdział miał być szybciej, ale zawsze coś mi wypadało.
Za błędy przepraszam, liczę na wasze komentarze. <3