Oczami Valerie.
W domu wreszcie czułam się bezpieczna. Bardzo się przestraszyłam. Nie wiedziałam kim jest ten mężczyzna. Nie wiedziałam do czego jest zdolny, ale i tak najgorsze było przede mną.
- Mamo, wychodzę pobiegać. - poinformowałam kobietę i wyszłam z mieszkania. Wsadziłam słuchawki do uszu i zaczęłam biec w stronę pobliskiego parku. Kiedy dobiegłam na miejsce, zrobiło się już ciemno. Lampy oświetlały idealnie park, więc się nie bałam. Usiadłam na ławce żeby odpocząć i wtedy ktoś zasłonił mi oczy. Czułam męski zapach, który aż mnie mdlił. Przestraszona próbowałam się wyrwać, ale miał znacznie więcej siły niż ja.
- Puść mnie! - krzyknęłam zrozpaczona.
- Zamknij się! - powiedział zdenerwowany. To ten sam głos. To ten mężczyzna, który praktycznie codziennie do mnie wydzwania i mi grozi. Bałam się. Nie wiedziałam co mam zrobić. - Jeśli będziesz siedziała cicho to nic ci nie zrobię. - ostrzegł.
- Nie rób mi krzywdy.
- Nie zrobię ci krzywdy, spokojnie. - powiedział. - A teraz wstańee i zamknij oczy. Jeśli na mnie spojrzysz to Cię zabiję. - przestraszona wstałam. Zamknęłam oczy, a wtedy podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. - Nie otwieraj. - powtórzył. Zaczął mnie obmacywać. Zacisnęłam zęby. Chciało mi się płakać, ale musiałam być spokojna. Za bardzo się bałam. - Boisz się prawda? - zapytał. Pokiwałam twierdząco głową. - Zabiorę Cię do siebie, wtedy mnie zobaczysz, ale jeśli piśniesz komuś o tym słowem to zniszczę Cię. - po tych słowach zasłonił mi opaską oczy i zaczął prowadzić zapewne do swojego samochodu. Powoli pomógł mi do niego wsiąść. Zamknął drzwi i po chwili siedział już na miejscu kierowcy.
Po upływie jakiegoś czasu, byliśmy na miejsce. Obejmując mnie w pasie, weszliśmy do mieszkania. Zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju i posadził na łóżku.
- Pamiętasz co powiedziałem? - zapytał. Pokiwałam twierdząco głową. - Mowę ci odebrało?
- Nie. - odpowiedziałam niepewnie.
- Teraz zdejmę Ci tą opaskę. Będziesz mogła na mnie spojrzeć, ale pamiętaj. Powiesz o tym komuś to wiesz co ci zrobię. - przytaknęłam. Zniknął na kilka minut, ale kiedy wrócił, powoli zdjął opaskę. Byłam w wielkim szoku. To on! Nigdy bym się tego nie spodziewała. Przecież to przyjaciel Harry'ego.
- Zayn? - zapytałam zdziwiona. - Dlaczego to robisz?
- Podobasz mi się od samego początku.. Nie mogę patrzeć na to jak on cię traktuje. Zasługujesz na kogoś lepszego. Na mnie. - odpowiedział. W jego oczach widziałam gniew, ale dlaczego? Z jakiego powodu?
- Dlaczego mi to robisz? Chce wracać do domu. - powiedziałam.
- Dzisiaj nigdzie nie pojedziesz. Zostaniesz tu ze mną. Zabawimy się. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Nie! Nie mogę.
- Ależ oczywiście, że możesz. Jesteś u mnie, więc ja tu rządzę.
- Zayn proszę Cię. - zaczęłam. - Zrobię dla ciebie wszystko, ale daj mi spokój. - dokończyłam.
- Wystarczy, że prześpisz się ze mną. Wtedy dam Ci spokój. - odpowiedział.
- O nie.. Tego nie zrobię..
- W takim razie porozmawiamy sobie inaczej. - podszedł do mnie. Pchnął mnie na łóżku i zaczął się do mnie dobierać.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, ale nic sobie z tego nie robił. Zdjął ze mnie ubranie, po czym zrobił to samo ze sobą. Założył prezerwatywę na swojego penisa i szybkim ruchem wszedł we mnie. Nie oszczędzał mi bólu. Płakałam, a on patrzył mi się prosto w oczy. - Przestań, proszę. - powiedziałam w pewnym momencie. Byłam już wyczerpana. To stanowczo trwało za długo. Przez ten płacz, stałam się senna, a on nie dawał za wygraną. Poruszał się coraz szybciej i szybciej co sprawiało mi jeszcze większy ból. Nie był delikatny, wręcz przeciwnie. Może takie sprawianie bólu kobietom, powodowało, że czuł się lepiej. W jego oczach widziałam gniew, ale też pożądanie. - Zayn.. - szepnęłam niewyraźnie. Poczuł, że zaraz dojdzie. Wyszedł ze mnie i zdjął prezerwatywę, którą rzucił na podłogę. Wykonał jeszcze kilka ruchów ręką i spuścił się na mój brzuch. Patrzyłam na niego podpuchniętymi oczami. Byłam taka zmęczona, że już nie miałam na nic siły.
- Chodź, weźmiesz kąpiel. - powiedział łapiąc mnie za rękę. Dzięki jego pomocy wstałam z łóżka. Poszliśmy do łazienki. Usiadłam na krzesełku. Jego sperma, wciąż była na moim brzuchu. Nie chciałam na to patrzeć. Chciało mi się wymiotować, ale byłam twarda. Udało mi się wytrzymać.
Gdy wanna napełniła się wodą, wstałam z krzesła. - Powoli. - powiedział, przytrzymując mnie. Oparłam głowę o zimną wannę i zamknęłam oczy. - Zaraz do Ciebie wrócę. - poinformował mnie i wyszedł. Zostałam sama. Rozejrzałam się po łazience, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Dlaczego? Dlaczego ja? Co ja takiego zrobiłam? - zadawałam sobie setki pytań. Przyparłam nogi do klatki piersiowej i zaczęłam płakać.
- Zayn, stary. - usłyszałam głos Harry'ego. - Co ty w samych bokserkach? Znowu jakąś dupę przyprowadziłeś do domu? - zapytał chłopak. Był w pokoju obok.
- Idź! Jestem zajęty. - powiedział. Słyszałam ich bardzo wyraźnie.
- Harry, proszę pomóż mi! - krzyknęłam zapłakana.
- Valerie? - zapytał zdziwiony. - Gdzie ona kurwa jest? - zapytał swojego przyjaciela. - Gdzie ona kurwa jest? - powtórzył pytanie.
- W łazience. - odpowiedział Zayn tak cicho, że ledwo udało mi się to usłyszeć. Po kilku sekundach Loczek wpadł do łazienki. Spojrzał na mnie. Wyglądałam koszmarnie. Zapłakana i naga. Klęknął przed wanną.
- Co on Ci zrobił? - zapytał, patrząc na mnie.
- Zabierz mnie stąd. - poprosiłam. - To on do mnie wydzwaniał, to on mnie porwał. - dodałam. Zdenerwowany chłopak bez żadnego zastanowienia wstał i zniknął za drzwiami łazienki. Usłyszałam krzyk Zayn'a i głośny upadek, zapewne na podłogę.
- Zabiorę Cię stąd. - powiedział od razu, kiedy tylko wszedł do łazienki. Wyciągnął mnie z wanny i owiniętą w ręczniku zaniósł do samochodu. - Opowiedz mi jak to się stało. - nalegał. Nie patrzyłam na niego. Było mi tak głupio. - Valerie...
- Zawieź mnie do domu.. - powiedziałam. - Tam ci wszystko powiem. - dodałam, wycierając łzy. Odpalił silnik samochodu i ruszył. Przez całą drogę trzymał mnie za rękę. W samochodzie było strasznie ciepło.
- Zabiję tego skurwiela. - powiedział zdenerwowany. - Jak ja mogłem Cię zostawić? To moja wina. - obwiniał się niepotrzebnie. Przecież to nie jest jego wina, tylko moja. To ja byłam nieostrożna. Przecież wiedziałam, że ktoś mi grozi.
- Przestań się obwiniać. - spojrzałam na niego. Był zdenerwowany i rozkojarzony. Nie uważał na drodze.
- Ale gdybym był z Tobą. Gdybym się zgodził na to bieganie to by do tego nie doszło, rozumiesz?
- Tak rozumiem, ale po prostu nie chcę żebyś się obwiniał. Najwidoczniej musiało do tego dojść.
Położyłam się na łóżku. Loczek przykrył mnie kołdrą i usiadł obok. Nie spuszczając ze mnie wzroku powiedział:
- Nie bój się. On cię już nie skrzywdzi. - spojrzałam na niego i delikatnie uśmiechnęłam się.
- Chce iść spać. - powiedziałam. Chłopak pocałował mnie w czoło i wstał z łóżka.
- Pójdę wziąć prysznic i jak skończę to przyjdę do ciebie. - powiedział i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Wtuliłam się w poduszkę i zasnęłam.
W nocy obudziłam się z płaczem. Oddech miałam przyśpieszony. Rozejrzałam się po ciemnym pokoju. Wtedy też obudził się przestraszony Harry. Zapalił szybko lampkę nocną i spojrzał na mnie.
- Co się dzieję? - zapytał przejęty.
- Miałam zły sen. - odpowiedziałam szybko i położyłam się. Zgasił światło i przytulił mnie od tyłu. Przy nim czułam się naprawdę bezpiecznie.
Obudził mnie po szóstej.
- Kochanie, wstawaj. Musisz iść do szkoły. - powiedział. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Nie mam ochoty. - odpowiedziałam, odwracając się od niego plecami.
- Ja rozumiem, że wczoraj wydarzyło się coś, co w ogóle nie powinno się wydarzyć, ale musisz iść. Będziesz miała później problemy. - kiedy to powiedział, westchnęłam i przeciągnęłam się na łóżku.
- Racja. - odparłam po czym usiadłam na brzegu łóżka. Miałam na sobie koszulkę Harry'ego oraz jego bokserki.
- Wyglądasz seksownie. - powiedział uśmiechając się. Spojrzałam na niego i pokręciłam głową. - Poza tym, wziąłem od Ash ciuchy dla Ciebie. - dodał.
- Dziękuję. - odpowiedziałam. Wstałam z łóżka i wzięłam z krzesła ciuchy. Skorzystałam z porannej toalety.
Po kilku minutach, ubrana wróciłam do swojego chłopaka, który stał przy oknie i palił papierosa.
- Możesz to wyrzucić? - zapytałam. Uśmiechnięty odwrócił się w moją stronę.
- Dla ciebie wszystko. - odpowiedział i wyrzucił peta za okno. Dopiero wtedy podeszłam do niego. - Pięknie wyglądasz. - szepnął mi do ucha. Uśmiechnęłam się. Przytulił mnie, a dłońmi zjechał na moje pośladki, które delikatnie ścisnął.
- Dobra koniec tego dobrego. - powiedziałam. - Musimy jeszcze zajechać do mnie, a chyba nie chcesz żebym spóźniła się do szkoły, prawda? - pokiwał twierdząco głową.
Wpadłam do domu jak burza. Josh spojrzał na mnie.
- Zaczekaj! - powiedział. - Gdzie ty kurwa byłaś? - zapytał. Spojrzałam na niego i zmarszczyłam czoło.
- Co cię to interesuje?
- Twoja matka całą noc nie spała. Ciągle wydzwaniała do ciebie, a ty co? Jak ty się zachowujesz?
- Weź nie udawaj, że raptownie zacząłeś interesować się mamą i tym jak ona się czuje. - powiedziałam i wbiegłam na piętro. Spakowałam potrzebne zeszyty i wróciłam do Loczka. Odjechaliśmy z piskiem opon.
- Jesteś zdenerwowana. Dlaczego? - zapytał.
- Josh mnie zdenerwował. - odpowiedziałam patrząc w boczną szybę.
- Nie przejmuj się nim. - odparł uśmiechnięty. Cały czas kciukiem gładził wewnętrzną część mojej dłoni.
Gdy zaparkował przed szkołą, odpięłam pas i spojrzałam na niego.
- O której kończysz? - zapytał.
- 15:00. - odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
- Przyjadę po Ciebie. - powiedział i pocałował mnie namiętnie. Uśmiechnięta weszłam do szkoły.
8 godzin później.
Przez cały dzień w szkole, myślałam o tym co wydarzyło się wczoraj. Kiedy wybiegłam z budynku szkolnego, na parkingu wpadłam na Zayn'a.
- Przepraszam. - rzuciłam obojętnie, nadal odpisując na sms'a.
- Zaczekaj. - powiedział mężczyzna, kładąc dłoń na moim ramieniu. Uniosłam wzrok i spojrzałam na niego.
- Zayn? - zapytałam zdziwiona. Szybko odsunęłam się kilka kroków do tyłu.
- Musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym. Jesteś skończonym dupkiem. - odpowiedziałam. - I daj mi spokój.. - dodałam ruszając w stronę domu. Niestety Harry nie mógł po mnie przyjechać, więc musiałam wracać sama.
Gdy byłam niedaleko kawiarni, zauważyłam Louis'a. Z Louis'em byłam dobry rok temu jak nie więcej. Chłopak, kiedy mnie zauważył pomachał mi ręką i podszedł do mnie.
- Valerie. - powiedział. - Jak miło Cię widzieć. - dodał, przytulając mnie.
- Ciebie również. - odpowiedział. - Jak tam?
- Wszystko dobrze. Dużo się zmieniło przez ten czas. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy. - A co tam u ciebie? Opowiadaj. - usiedliśmy przy wolnym stoliku na dworze.
- U mnie również wszystko dobrze. - skłamałam.
- Nadal z Harry'm?
- Tak. - uśmiechnęłam się.
- I jak wam się układa? Wszystko idzie w dobry kierunku?
- Nawet bardzo. - gdy odpowiedziałam, podszedł do nas młody kelner.
- Coś podać? - zapytał.
- Poproszę kawę, a ty Valerie? - skierował te słowa do mnie.
- Również. - odpowiedziała. Młody chłopak zostawił nas samych i po chwili wrócił z gorącymi kawami.
30 minut później.
- Dziękuję za odprowadzenie. - powiedziałam, gdy stanęliśmy przed moim domem.
- Nie ma za co. - odpowiedział. - Masz mój nowy numer. Jak będziesz chciała się spotkać bądź też jak będziesz miała jakiś problem to dzwoń. - dodał.
- Dziękuję. - przytuliłam go i weszłam do mieszkania.
- Mamo wróciłam. - powiedziałam. Kobieta siedziała w salonie, a na kolanach trzymała Christiana.
- Gdzie ty kurwa wczoraj byłaś? - zapytała, sadzając małego na kanapie. Wstała i stanęła naprzeciwko mnie. Patrzyła na mnie rozgniewana.
- Tak wiem mamo, że zachowałam się nieodpowiednio, że nie poinformowałam cię o tym, że zostałam u Harry'ego, ale po prostu myślałam, że się domyślisz. - odpowiedziałam.
- Masz szlaban! Zero wychodzenia wieczorami. Po szkole od razu chcę Cię widzieć w domu. Będę po ciebie przyjeżdżała pod szkolę. - krzyknęła. Pokręciłam głową.
- Ale to jest niepotrzebne.. Sama mogę przecież wrócić.
- Nie denerwuj się. Wynoś się do siebie. - powiedziała stanowczo. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Przecież mam już prawie dziewiętnaście lat. Nie muszę ją o wszystkim informować.
Posłusznie poszłam do siebie i tam siedziałam aż do kolacji.
- Valerie, kolacja! - krzyknęła. Niechętnie zeszłam na dół. Nie chciałam na nich patrzeć. Czułam się dziwnie w ich towarzystwie, więc szybko zjadłam posiłek i wstałam.
- Usiądź. Musimy ci coś powiedziałam. - powiedziała kobieta. Dłoń położyła na dłoni Josh'a. Usiadłam z powrotem na miejsce.
- Ja jej o tym powiem. - wtrącił się Josh. - Ja i Twoja mama, zaręczyliśmy się i będziesz miała siostrę, albo brata. - przetwarzałam w głowie te słowa kilka minut. Patrzyłam się w jedno konkretne miejsce i nic nie mówiłam. Co? Kurwa zaręczyny? Kolejne dziecko? Jak to możliwe? Przecież dobrze wie, że ją zdradza i zgadza się na takie coś?
- Dobry żart. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Jeśli są błędy to bardzo przepraszam. Sprawdziłam do połowy, ale mam dzisiaj rodzinny wieczór hahah i muszę siedzieć z ojczymem i mamą oraz bratem.
Będą komentarze to będzie rozdział.
Mi osobiście się podoba. :)
Będą komentarze to będzie rozdział.
Mi osobiście się podoba. :)