No i właśnie w tym momencie mnie całkowicie zatkało. Zupełnie nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Nie wiedziałem co mogę jej odpowiedzieć.
- No co? Mam Ci przypomnieć palancie? - krzyknęła na mnie. Byłem taki zły na siebie za wszystkie krzywdy, które jej wyrządziłem.
- Przepraszam. - szepnąłem odsuwając się. Ostatni raz na nią spojrzałem i ruszyłem w stronę wyjścia. Czułem się taki skończony. Kobieta którą kochałem uważała mnie za nikogo. Tak bardzo żałowałem tego wszystkiego. Kim chciałem być, raniąc ją? Nadal tego nie rozumiałem. Kiedy byłem już przed szpitalem wyciągnąłem paczkę papierosów. Wsadziłem jednego papierosa do ust i odpaliłem.
W tym samym czasie. - oczami Valerie
Wróciłam do Louis'a cała zdenerwowana. Chłopak siedział na łóżku.
- Przepraszam, że Ci nie pomogłem.. - powiedział, kiedy podeszłam do niego.
- Nic się nie stało.. - odpowiedziałam biorąc swoją torebkę z końca łóżka.
- Idziesz już? - zapytał marszcząc brwi.
- Tak.. Jutro do szkoły muszę iść, bo mama się już czepia. - odpowiedziałam.
- Odwiedzisz mnie po szkole? - zapytał. Uśmiechnęłam się.
- Oczywiście kochanie. - odpowiedziałam. Pocałował mnie w usta.
- Jak dojedziesz do domu to napisz, bo inaczej będę się o Ciebie martwił. - powiedział.
- Dobrze. Dobranoc misiu. - powiedziałam wychodząc z sali. Idąc w stronę wyjścia wyjęłam z kieszeni telefon. Wybrałam numer Josh'a.
- Tak, Valerie? - zapytał. Akurat zdążyłam wyjść przed szpital. Zobaczyłam Harry'ego palącego papierosa. Wyglądał na strasznie zdenerwowanego. Odwróciłam się plecami od niego.
- Proszę Cię przyjedź po mnie szybko pod szpital. - szepnęłam żeby mnie nie usłyszał.
- Dlaczego szepczesz? Coś się dzieje? - zapytał.
- Nie.. - odpowiedziałam i zakończyłam połączenie. Kiedy schowałam telefon do kieszeni poczułam, że za mną stoi.
- Proszę Valerie porozmawiaj ze mną. - powiedział najspokojniej jak tylko mógł. Odwróciłam się powoli w jego stronę.
- Nie mamy o czym rozmawiać. - odpowiedziałam posyłając mu uśmiech.
- Owszem mamy.. - powiedział łapiąc mnie za rękę. Uważnie się mu przyglądałam. Delikatnie przyłożył ją do swoim ust i pocałował. - Tak bardzo Cię kocham. - dodał po chwili. - Przepraszam, że Cię nie doceniałem. - odsunęłam się od niego.
- Pierdol się.. - powiedziałam i zaczęłam iść przed siebie.
- Proszę Cię Valerie daj mi ostatnią szansę. Nie spierdolę tego. - powiedział idąc za mną. Miałam takie szczęście, że akurat podjechał Josh. Szybko wsiadłam do samochodu. Mężczyzna spojrzał na mnie.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam patrząc w boczną szybę. Przez pół drogi jechaliśmy w całkowitej ciszy. W pewnym momencie Josh położył swoją dłoń na moim udzie.
Położyłam dłoń na jego dłoni i wsunęłam ją między swoje uda. Spojrzał na mnie.
- Tęsknie za nami. - powiedział spokojnie. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Josh... Proszę Cię nie rozmawiajmy teraz o tym. - odpowiedziałam.
- Dobrze. - powiedział. Resztę drogi jechaliśmy w ciszy. Kiedy dojechaliśmy na miejsce wysiadłam z samochodu i szybko weszłam do domu.
- Jak się czuje Louis? - zapytała mama. Zatrzymałam się przy samych schodach i odwróciłam się na pięcie w jej stronę.
- Znacznie lepiej niż kilka dni tematu. - odpowiedziałam. - Przepraszam ale muszę iść się spakować na jutrzejsze zajęcia. - dodałam i wbiegłam na górę. Od razu położyłam się na łóżku. Myślałam o tym co powiedział mi Josh. Prawdę mówiąc też tęsknie za tym co było między nami, ale teraz sama nie wiem czego chcę. Na całe szczęście nie widuję już James'a.. Wtedy pewnie do końca bym już oszalała. Po kilku minutach rozległo się pukanie do drzwi od mojego pokoju.
- Otwarte. - powiedziałam poprawiając się na łóżku. Do pokoju wszedł Josh.
- Możemy porozmawiać? - zapytał. Westchnęłam, bo prawdę mówiąc nie miałam ochoty na rozmowę ale zgodziłam się.
- Pewnie. - odpowiedziałam. Zamknął za sobą drzwi i usiadł obok mnie.
- Więc o czym chcesz ze mną rozmawiać? - zapytałam nie spuszczając z niego wzroku.
- Dużo minęło czasu odkąd nie jesteśmy razem i dużo się też przez ten czas wydarzyło, ale i tak nie przestałem Cię kochać, Valerie. - powiedział kładąc dłoń na mojej dłonie.
- Eeee... ja Ciebie też kocham, ale... nie możemy być razem.. - odpowiedziałam nie spuszczając z niego wzroku.
- Valerie proszę.. Możemy spróbować.. - powiedział.
- Nie Josh.. - powiedziałam. - Ty jesteś z moją mamą, a ja wreszcie muszę znaleźć kogoś w swoim wieku, a nie kogoś kto mógłby być tak naprawdę moim ojcem. - dodałam. Westchnął i zmarszczył brwi. To pewnie go zabolało. Nie chciał pewnie usłyszeć tych słów, a ja tak naprawdę nie chciałam ich wypowiadać, bo go kocham, ale nie chcę na razie takiego związku. Było mi z nim naprawdę dobrze. Teraz chcę skupić się na Louis'ie.
- Naprawdę tego chcesz? - zapytał.
- Tak. - skłamałam. Pokręcił głową i wstał z łóżka po czym wyszedł z pokoju. Prawdę mówiąc byłam na siebie zła, że go tak potraktowałam.
Następnego dnia. - popołudnie.
Zadzwonił dzwonek na przerwę. Miałam już koniec zajęć, więc od razu ruszyłam w stronę wyjścia. W samych drzwiach wpadłam na Harry'ego, który akurat wchodził do szkoły.
- Sorry.. - powiedziałam nie patrząc na niego. Kiedy chciałam go ominąć przyciągnął mnie do siebie. Złapał mnie za podbródek i kazał patrzeć w swoje oczy.
- Możesz mnie puścić? - zapytałam przenosząc wzrok na niego.
- Przecież było nam tak dobrze. - szepnął.
- Było... Dobrze powiedziane. - odpowiedziałam odsuwając się. - A teraz przepraszam, ale się śpieszę. - dodałam i szybko wyszłam ze szkolnego budynku. Na całe szczęście nie szedł za mną. Stał w drzwiach i patrzył na mnie.
Po kilku minutach byłam już w szpitalu. Poszłam do sali, w której jeszcze wczoraj leżał Louis. Nigdzie go nie było. Złapałam przechodzącą pielęgniarkę.
- Dzień dobry.. Gdzie jest Louis Tomlinson? - zapytałam. Strasznie się o niego martwiłam.
- Pan Louis został dzisiaj wypisany. - odpowiedziała.
- Dobrze, dziękuję bardzo. - powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Z kieszeni wyciągnęłam telefon i od razu wybrałam jego numer. W ogóle nie odbierał. Byłam na niego zła. Spacerkiem wróciłam do domu. Musiałam spokojnie wszystko przemyśleć. Po drodze zaszłam do restauracji i zjadłam obiad. W domu zastałam tylko mamę.
- Cześć mamo. - powiedziałam rzucając torbę na podłogę.
- Cześć córeczko. - odpowiedziała. - Byłaś u Louis'a? - zapytała posyłając mi uśmiech.
- Tak byłem.. - odpowiedziałam obojętnie.
- I jak się czuje?
- Został wypisany, więc chyba dobrze. - odpowiedziałam siadając na kanapie.
- To nie widzieliście się?
- Nie.. - włączyłam tv, a nogi położyłam na stoliku. W tym samym czasie zadzwonił mój telefon. Wzięłam go ze stolika i odebrałam.
- Valeriem, przepraszam, że nie odbierałem ale nie mogłem rozmawiać. - powiedział.
- Spoko. - odpowiedziałam obojętnie.
- Nie złość się na mnie. - powiedział.
- Dlaczego mnie nie poinformowałeś o tym, że wypisali Cię ze szpitala? - zapytałam zła.
- W ogóle wyleciało mi to z głowy.
- Okej. - powiedziałam i zakończyłam połączenie. Rzuciłam telefon na stolik i położyłam się wygodnie na kanapie. Dzwonił do mnie jeszcze kilka razy, ale nie odbierałam.
Kłótnia mamy i Josh'a wyrwała mnie ze snu.
- Jeśli chcesz to możemy się od Ciebie wyprowadzić. - krzyknęła z sypialni.
- Bardzo proszę. Ty i ten mały dzieciak możecie się wyprowadzić, ale Valerie zostaje ze mną. - odkrzyknął. Przestraszyłam się. Szybko wstałam z kanapy i stanęłam w drzwiach od ich sypialni. Byłam strasznie zaspana.
- Możecie mi powiedzieć o co chodzi? - zapytałam przecierając oczy.
- Nic kochanie... Idź do swojego pokoju. - powiedziała spokojnie mama.
- Nie jestem już dzieckiem. Chyba możecie mi powiedzieć. - powiedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Ale to nic takiego Valerie. Wszystko jest dobrze. - uspokajał mnie Josh. Westchnęłam i pokręciłam głową.
- Jak chcecie. - powiedziałam wychodząc z ich sypialni. Wzięłam z kanapy telefon i poszłam do swojego pokoju. Miałam 13 nieodebranych połączeń od Louis'a i 6 od Harry'ego. Do tego kilka wiadomości. Pokręciłam głową. Odczytałam wszystkie wiadomości od Harry'ego.
- Valerie proszę Cię odbierz ten telefon.
- Kurwa, Valerie muszę z Tobą poważnie porozmawiać.
- Proszę odbierz.
- Jeśli zaraz nie dobierzesz to przyjadę do Ciebie.
Od ostatniej wiadomości minęło 6 minut. Do tej pory jeszcze nie dzwonił, więc miałam szczęście. Nie chciałam go widzieć. Usiadłam sobie wygodnie na łóżku i patrzyłam w wyświetlacz telefonu. Oddzwoniłam do Louis'a.
- Dlaczego nie odbierałaś ode mnie telefonu? - zapytał od razu, kiedy odebrał.
- Przepraszam, ale zasnęłam. - odpowiedziałam.
- Martwiłem się o Ciebie.. - powiedział.
- Nie musiałeś. - powiedziałam.
- Mogę do Ciebie przyjechać? - zapytał.
- Oczywiście. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Dobrze, więc zaraz będę. - powiedział i zakończył połączenie. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się.
Zdążyłam wysuszyć włosy i rozległo się pukanie do drzwi. Zbiegłam szybko na dół i zamiast Louis'a to zobaczyłam Harry'ego.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona.
- Nie odebrałaś ode mnie telefonu, a przecież w ostatnim esemesie Cię ostrzegłem. - powiedział uśmiechając się drwiąco.
- Czego chcesz? - zapytałam. Zbliżył się do mnie. Czułam od niego alkohol i papierosy.
- Chcę z Tobą porozmawiać.. - odpowiedział.
- Nie mamy o czym. - powiedziałam marszcząc brwi.
- Owszem, mamy o czym rozmawiać. - powiedział. Westchnęłam. Wyszłam przed dom i zamknęłam drzwi.
- Więc o czym chcesz rozmawiać? - zapytałam.
- Proszę Cię wróć do mnie. Daj mi ostatnią szansę. Nie spierdolę tego. - powiedział. Zaśmiałam się i pokręciłam głową.
- Żartujesz sobie, prawda? - zapytałam.
- Nie Valerie.. Proszę Cię, wybacz mi. - powiedział łapiąc mnie za rękę.
- Daj mi trochę czasu. - powiedziałam żeby dał mi święty spokój.
- Jest szansa, że do mnie wrócisz? - zapytał.
- Tak. - skłamałam. Podszedł do mnie bliżej i mocno wtulił mnie w siebie. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum wymieszanym z zapachem papierosów i alkoholem. Odsunęłam się od niego.
- Dziękuję.. - powiedział patrząc prosto w moje oczy po czym odwrócił się na pięcie i chwiejąc się na boki zaczął iść w stronę samochodu.
- Harry zaczekaj! - krzyknęłam. Odwrócił się w moją stronę.
- Tak Valerie? - zapytał.
- Ty pijany przyjechałeś samochodem? - zapytałam zdziwiona.
- Tak.. - odpowiedział. - Ale to nie ważne. - dodał idąc dalej. Podbiegłam do niego.
- Chodź, prześpisz się u mnie. - powiedział biorąc go pod rękę. Po cichy weszliśmy na górę do mojego pokoju. Rozebrałam go do bokserek i położyłam na łóżku.
Jeśli są błędy to przepraszam, ale nie chce mi się sprawdzać. Wiem leń ze mnie...
Widzicie? Piszecie mi długie i motywujące komentarze i rozdziały pojawiają się codziennie. Dziękuję wam bardzo.
Teraz też mam nadzieję, że będą dłuuuuuugie i szczere komentarze.
Jakieś propozycje do następnego?
Macie do mnie pytania? Pytajcie o wszystko na ASK'U